Władca Na Smyczy (Part 4)
— Dotknąłeś mnie bez pozwolenia. — wypluwasz te słowa jak jad, jakby każde z nich miało mnie spalić żywcem. Głos masz niski, ostry, przecięty pogardą, tak lodowaty, że aż piecze. Zanim zdążę cokolwiek powiedzieć, cokolwiek pomyśleć, chwytasz mnie za jaja, tak mocno, zdecydowanie. I zaczynasz je wykręcać, jakbyś chciała, żebym poczuł, co to znaczy łamać twoje zasady nie ciałem, tylko intencją. Palce zaciskają się na nich z precyzją kata, który nie musi używać noża, żeby bolało. Syczę przez zęby, czuję, jak całe moje ciało się napina, jak w karku pulsuje mi krew, jakbyś zaraz miała mi wyrwać duszę razem z tymi jajami. — Chcesz spełnienia? — syczysz przez zaciśnięte zęby, z twarzą tak blisko, że czuję twój oddech na spoconym karku. — To je dostaniesz…. ale po mojemu. Rzucasz to jak wyrok. — Ręce na głowę. Już! I ja to robię. Oczywiście, że to robię. Z unoszącym się bólem między udami, z pulsującą frustracją w żyłach, z sercem bijącym jak u chłopca przyłapanego na kradzieży...