Związana i Wystawiona
No dobra, nie wiem, jak to zabrzmi, serio, ale przecież obiecałam sobie, że
będę szczera, więc piszę, jak było. To miała być tylko zabawa, taki głupi
eksperyment, coś, z czego potem się śmiejemy przy winie, a ja głupia zgodziłam
się bez gadania, bo on ma na mnie taki wpływ, że wystarczy, że się uśmiechnie
i już wiem, że przegrałam. I wiecie, najgorsze było to, że to nawet nie była jego
„komenda” – nie, on mnie tylko tak rzucił pomysłem, niby mimochodem, żebym napisała
post na forum. To mial być tylko dodatek do naszego zajebistego seksu, coś w stylu "swingers". I powiedział , że nie muszę się bać, bo i tak zobaczę, że nikt nie
odpisze, że ludzie tylko gadają, ale nikt nie ma na tyle odwagi. I ja, oczywiście, dałam się
namówić (serio, czasem mam wrażenie, że nie mam kręgosłupa przy nim).
Usiadłam, napisałam ten post, a ręce tak mi się trzęsły, że nie trafiałam w
klawiaturę. Było tam, że jestem w samej bieliźnie, związana z opaską na oczach. I że czekam na śmiałków – no co tak mnie na kręcil, że słowa same się pisały, ale żeby nie było, adresu nie podałam,
bo nie jestem aż tak szalona! Dałam tylko jego numer telefonu, bo on sam
powiedział, że tak będzie bezpieczniej, że on wybierze, kto wejdzie. Ja tylko
nacisnęłam „opublikuj” i w sumie nie wiem, czy byłam podekscytowana czy zestresowana.
A potem on się uśmiechnął i powiedział, że jest ze mnie dumny. I to
wystarczyło, żeby cały wstyd zmienił się w jakąś dziwną dumę, serio, jakbym
zrobiła coś wielkiego. No i wtedy wszystko potoczyło się tak szybko: nagle
złapał mnie za ręce i przywiązał do zagłówka, potem kostki do ramy łóżka. Ten
sznur był szorstki, czułam, jak się wbija w skórę, ale wiecie co? To było
takie… ekscytujące. Naprawdę. Takie uczucie, że niby cię ogranicza, a tak
naprawdę czujesz się jak w środku czegoś większego.
Miałam na sobie tylko lekką bieliznę – zwyczajną, serio, nie żadną koronkę
z reklam – ale przy nim czułam się tak, jakbym była ubrana w najbardziej
wyuzdaną seksowną bieliznę na świecie. To jest chore, ja wiem, ale tak właśnie
było. I kiedy jeszcze zasłonił mi oczy, to miałam wrażenie, że cały świat nagle
zniknął, zostałam tylko ja, on i to łóżko.
A potem zrobił coś tak absurdalnego, że aż się roześmiałam – pocałował mnie
w czoło. Tak słodko, jakby mówił mi „dobranoc”. Ja naga, związana, a on całuje
mnie jak ojciec córkę przed senem. Serio, wyglądało to komicznie, aż się
zaśmiałam, a on tylko powiedział: „zaufaj mi”. I wyszedł. Po prostu wyszedł.
Słyszałam ten trzask drzwi na dole, tak głośny, że aż mnie zmroziło. I
nagle zostałam sama. Sama w tej ciszy, w ciepłym białym świetle lampy, które
normalnie uwielbiam, bo daje klimat, a teraz nagle świeciło na mnie jak
reflektor na scenie. Leżałam, niby pewna, że on wszystko kontroluje, ale serce
waliło mi jak oszalałe, jakbym miała przebiec maraton na leżąco.
Myślałam, że zaraz wróci, że to tylko próba, że chce mnie postraszyć – ale
nie. Zamiast tego minęło kilka minut i usłyszałam kroki. Cięższe, wolniejsze. I
wiedziałam od razu, że to nie on, bo jego kroki znam jak własny oddech. Serio,
człowiek poznaje po dźwiękach, naprawdę. I wtedy dotarło do mnie, że to się
dzieje naprawdę. Że ta cała zabawa właśnie się zaczyna.
W tej samej sekundzie światło zrobiło się czerwone. No i powiem wam, to
było jak scena z horroru, tylko zamiast potwora dostałam obcego faceta w mojej
sypialni. Czerwone światło, wiecie? Takie jak w klubie, albo jak przy alarmie.
Nie musiał nic mówić, nie musiał mnie dotykać, bo wiedziałam, że od teraz to
nie ja decyduję. Niby i wcześniej nie decydowałam, ale białe światło to jeszcze
było „bezpieczne”, a czerwone to już „nie ma odwrotu”.
Łóżko ugięło się, poczułam ciężar obok siebie i… dłoń na udzie. Obca dłoń,
chłodniejsza niż jego, trochę szorstka. Przysięgam, podskoczyłam jakby mnie
prąd kopnął. Chciałam coś powiedzieć, ale gardło miałam zaciśnięte. A on… on
mnie gładził. Nie szarpał, nie rozrywał, tylko przesuwał powoli palce w górę,
od kolana po brzuch, aż do piersi. I to było tak sprzeczne, że aż mi się łzy w
oczach zebrały – bo spodziewałam się brutalności, a dostałam dotyk, który
prawie wyglądał jak… jak czułość.
Najgorsze było to, że zaczął mnie całować. Najpierw szyję, potem usta. Tak,
serio, w usta! I to mnie rozwaliło bardziej niż wszystko inne, bo w mojej
głowie seks to jeszcze mogłam uznać za „zabawkę”, za coś, co robię, bo on
kazał… ale usta? To było intymne, moje, nasze. I ja nie mogłam się odsunąć,
więc czułam, jak ten obcy facet całuje mnie tak, jakbyśmy się znali od zawsze.
A moje ciało – zdradzieckie, głupie ciało – odpowiadało na ten pocałunek, mimo
że w środku krzyczałam, że to nie fair.
A potem poczułam, jak jego palce mnie rozchylają – nie brutalnie, tylko tak
powoli, że aż miałam ochotę go kopnąć, bo każde dotknięcie było jak test, jakby
sprawdzał, czy naprawdę jestem tam, gdzie myślał. I wiecie co? To było gorsze
niż gdyby wszedł od razu, bo w tej ciszy słyszałam własny oddech, czułam każdy
ruch, jakby ktoś rozciągał mnie od środka. A potem… no właśnie, jego fiut.
Był twardy, ciężki, większy niż się spodziewałam (tak, wiem, idiotka ze
mnie, ale serio – każda kobieta w takiej sytuacji porównuje, nie udawajcie, że
nie). I ja od razu, jak głupia, pomyślałam o swoim chłopaku – że on nigdy nie
był aż tak „pełny”. I od razu zrobiło mi się głupio, bo to zabrzmiało w mojej
głowie jak zdrada. Ale ciało nie słuchało mojej moralności, bo kiedy on wsunął
się we mnie, powoli, naprawdę powoli, aż miałam wrażenie, że czas się
zatrzymał, to mięśnie same się zacisnęły, jakby go chciały zatrzymać.
Poruszał się spokojnie, jakbyśmy mieli całą noc, a ja leżałam rozpalona, na
granicy, dosłownie czułam, jak napięcie zbiera się we mnie falami, jakby moje
ciało błagało o jedno mocniejsze pchnięcie, o przyspieszenie. I już, już miałam
to mieć, już byłam na krawędzi… a on wtedy zwalniał, zatrzymywał się, jakby
celowo mnie tam trzymał. To była tortura, serio, gorsza niż ból – być tak
blisko i nie dojść.
Po chwili poczułam jak on dochodzi, jak rozlało się we mnie gorąco,
głęboko, z takim spokojem, że aż mnie to przeraziło. Trzymał się we mnie, jakby
chciał, żebym zapamiętała go na zawsze. A ja? Ja zostałam na granicy,
roztrzęsiona, sfrustrowana, serce waliło mi jak młot, ciało drżało, a orgazmu
nie było. Ani jednego.
Potem wysunął się ze mnie, powoli, z tym mokrym, lepkim uczuciem, które
zostaje w środku jak znak. I kiedy tylko wstał, kiedy ciężar zniknął z łóżka,
światło nagle zmieniło się na niebieskie. Zimne, lodowate, jakby ktoś zgasił
cały ogień we mnie jednym kliknięciem. Leżałam tam, mokra, pełna, a
jednocześnie pusta – i dopiero wtedy naprawdę poczułam, że ta gra dopiero się
zaczyna.
I teraz, kiedy to piszę, to aż mi wstyd, bo serio – kto normalny przyznaje
się, że z obcym poczuł coś, co wyglądało jak… przyjemność? Ale tak właśnie
było. Nie wiem, ile to trwało, raz miałam wrażenie, że godzina a raz, że tylko
chwila. Ale pamiętam, że zostałam bez spełnienia, z jego gorącem we mnie, a w
środku z poczuciem, że coś mi zabrał. Coś, co miało być tylko moje i mojego
chłopaka.
Nie miałam nawet czasu złapać oddechu po tamtym pierwszym, bo znowu
usłyszałam otwierające się drzwi i światło momentalnie zrobiło się czerwone.
Ale te kroki… o Boże, od razu wiedziałam, że ten będzie inny. Szybkie, ciężkie,
zdecydowane. Bez wahania. Jakby szedł prosto po swoje. I miałam rację.
Łóżko ugięło się gwałtownie, aż sznurki przy moich nadgarstkach wbiły się
mocniej w skórę. Nie było delikatnego sprawdzania, żadnego „czy mogę” – tylko
od razu ręce na moje piersi. Mocno. Brutalnie. Tak, że syknęłam z bólu. Stanik
rozerwał jednym szarpnięciem, a potem jego palce złapały za sutki – ciągnął,
wykręcał, szczypał tak mocno, że aż miałam ochotę wrzeszczeć. I chyba nawet
mnie ugryzł raz czy dwa, bo poczułam ostre ukłucia i pieczenie.
Był brutalniejszy, bez dwóch zdań, ale to nie znaczy, że się tylko bałam.
No dobra - bałam się, jasne – ale moje ciało miało swój własny plan, kompletnie
wbrew mnie. Moja cipka robiła się mokra szybciej niż rozum mógł to ogarnąć. On
to wyczuł, na pewno to wyczuł, bo drugą ręką rozchylił mi uda i wbił palce w
mój guziczek. Ostro, bez cackania, jakby chciał mnie wymęczyć, a nie podniecić.
Każdy ruch na łechtaczce był jak porażenie prądem, tak gwałtowny, że aż
wyginałam się w łuk, a on tylko dociskał mocniej, jakby nie obchodziło go nic
poza tym, żeby mnie złamać i mieć na swoich zasadach.
Jęknęłam głośno, chyba za głośno, bo palce na mojej łechtaczce doprowadziły
mnie do orgazmu szybciej niż się spodziewałam. To było takie brutalne, ostre,
że nawet nie zdążyłam się przygotować – po prostu fala mnie rozerwała, a ja
drżałam jak w gorączce, związana i spocona, próbując złapać oddech. Myślałam,
że da mi sekundę, ale on tylko się uśmiechnął (tak, to poczułam – to było w
jego ruchach) i nagle sięgnął do moich nóg.
Odpiał je z uścisku. Serio, przez chwilę pomyślałam, że mnie uwolni, że
może jednak to był żart, że wystarczyło jedno moje drżenie, żeby miał dość… ale
nie. Przełożył je nad moją głową i znowu przywiązał, tym razem do oparcia nad
zagłówkiem. Byłam rozciągnięta jak lalka, całkiem wystawiona, otwarta dla niego
na każdy możliwy sposób. Miał dostęp do wszystkiego, do każdej mojej dziurki.
Poczułam się naga w sposób, w jaki nigdy wcześniej nie byłam – totalnie
bezbronna, jak trofeum przypięte do ściany.
I wiecie co? W tej sekundzie bałam się bardziej niż wcześniej, bo
wiedziałam, że on może zrobić dosłownie, co chce. A jednocześnie… moje ciało
znów zaczęło drżeć, bo ta bezradność mieszała się z czymś, czego wolałabym nie
czuć – podnieceniem.
I wtedy poczułam pierwsze klapsy – prosto w cipkę, tak, że aż jęknęłam.
Była nabrzmiała, piekąca po tym, co zrobił wcześniej palcami, a każdy jego cios
rozchodził się po mnie falą bólu i… tak, też przyjemności, cholera. Klaps,
kolejny, a ja wiłam się, próbując się cofnąć, choć nie miałam jak, bo byłam
przywiązana jak mięso na rożnie.
Nagle znowu wsunął we mnie palce – mocno, głęboko, od razu, jakby chciał
rozerwać mnie od środka. Zaskomlałam, a wtedy druga ręka… o Boże, druga ręka
pojechała niżej i nagle poczułam jego palce w mojej dupie. To był szok, serio,
aż cały tyłek mi się napiął, mięśnie zacisnęły się tak mocno, że wrzasnęłam. A
on? On się roześmiał. Prawdziwie, z satysfakcją, jakby czekał na ten moment.
Słyszałam ten śmiech w uszach, w głowie, jakby mnie wyśmiewał, że myślałam, że
wiem, na co się zgadzam.
Jeszcze chwila i poczułam, jak pluje – tak, normalnie, pluje mi na dziurki,
mokry ślad spływał mi po skórze. I zanim zdążyłam się w ogóle przyzwyczaić do
palców, poczułam go tam. W dupie. Brutalnie, bez pytania, bez przygotowania,
wcisnął się we mnie tak, że aż wrzasnęłam na całe gardło. Palce w cipce nie
przestały pracować, rozciągał mnie z dwóch stron, brutalny rytm, a ja czułam,
że rozrywa mnie na pół.
Poczułam jego palce, jak rozpychają mnie coraz głębiej, a ja w środku
miałam jeden wielki krzyk: „nie, nie tam!”. Bo tam nikt nigdy wcześniej
nie był. Nigdy. To była moja zamknięta część, moja dziewicza dziurka. A on
nawet się nie zawahał. Plunął, mokry ślad spłynął mi po tyłku i nagle zamiast
palców poczułam, jak jego fiut wciska się we mnie. Brutalnie, bez pytania, bez
przygotowania.
Wrzasnęłam tak głośno, że aż gardło mnie zabolało, bo czułam, jak rozrywa
mnie od środka. Cały tyłek mi płonął, każdy mięsień ściskał go jak w obronie, a
on tylko parł dalej, aż miałam wrażenie, że pęknę. To był najgorszy ból, jaki
pamiętam, taki palący, szarpiący, że aż oczy miałam pełne łez. I on się z tego
śmiał. Serio, słyszałam jego śmiech tuż nad sobą, jakby triumfował, że właśnie
zabiera mi coś, co powinno być nietykalne.
A najgorsze? Że nie przestał. Poruszał się we mnie, wbijał się głęboko, a
jednocześnie jego palce w cipce nie przestawały pracować. Rozciągał mnie z
dwóch stron, piekło i niebo naraz, ból i szaleństwo, a moje ciało – to głupie,
zdradliwe ciało – zaczęło reagować. Czułam, jak mięśnie cipki się zaciskają,
jakby go chciały, choć głowa krzyczała, że to gwałt. I nagle przyszła fala.
Orgazm. Pierwszy w życiu taki, wymuszony bólem w dupie i jego palcami w cipce.
Tak silny, że aż mnie zatrzęsło, że wrzeszczałam nie wiedząc, czy z bólu, czy z
rozkoszy.
On się tym karmił. Czułam, że każde moje drżenie tylko go nakręca, że wbija
się we mnie jeszcze mocniej, głębiej, jakby chciał zostawić tam swój ślad na
zawsze. A ja w tym momencie wiedziałam, że już nic nie jest moje. Nawet moja
dziewicza dziurka w dupie została mu oddana. Brutalnie. Bez pytania.
Czułam, jak mnie rozrywa od środka, jak wbija się głębiej i głębiej, a moje
ciało trzęsie się w kolejnym, wymuszonym orgazmie. I nagle — szarpnięcie.
Wyciągnął się z mojej dupy tak gwałtownie, że aż jęknęłam, jakby coś mi wyrwał.
Nie zdążyłam złapać oddechu, bo od razu poczułam, jak chwyta mnie za włosy.
Mocno, tak, że aż skóra na głowie mnie zapiekła. I nim zorientowałam się, co
się dzieje, wepchnął mi go w usta. Jeszcze gorącego, mokrego od mojej dupy.
Zakaszlałam, próbowałam się cofnąć, ale nie było jak. Trzymał mnie mocno,
dyktował tempo, każde pchnięcie wbijało go głębiej w gardło, aż łzy płynęły mi
po policzkach. Smak był obcy, gorzki, upokarzający – a on tylko przyspieszał,
jakby chciał sprawdzić, ile wytrzymam, zanim się udławię.
Wrzeszczałam w środku, ale gardło było pełne jego. Palce nadal wbijały mi
się w policzki, a biodra pracowały w tym samym brutalnym rytmie, który jeszcze
chwilę wcześniej rozrywał mi dupę. Nie miałam wyboru, musiałam łykać każde
pchnięcie, każde westchnienie, aż w końcu poczułam, jak jego ciało drży.
I wtedy doszedł. W moich ustach, na języku, gorąco, lepkie, rozlewające się
we mnie, a reszta na mojej twarzy, na policzkach, na brodzie. Zostawił mnie
zalaną, splamioną, z gardłem piekącym od duszenia się. A kiedy puścił moje
włosy, odsunął się tak, jakby nic się nie stało.
W tej sekundzie światło zmieniło się na niebieskie. Chłodne, jak kubeł
zimnej wody. A ja leżałam tam, związana, trzęsąca się od orgazmów, których nie
chciałam, i ze smakiem, którego nigdy nie powinnam poznać.
Boże, co ja zrobiłam? Serio, co ja sobie myślałam? Jeszcze przed chwilą
byłam cała z siebie dumna, że się zgodziłam, że napisałam ten cholerny post, a
teraz… teraz leżę z zalaną twarzą, mokra od środka i od zewnątrz, związana jak
idiotka i nawet oddechu złapać nie mogę, bo gardło mnie piecze. Czuję go w
sobie jeszcze wszędzie – w cipce, w dupie, w ustach – jakby zostawił mnie w
kawałkach.
Boli mnie tyłek, serio boli tak, że aż mam ochotę krzyczeć, żeby to się
skończyło. Ale przecież się zgodziłam. Sama. Sama idiota! Powiedziałam, że dam
radę, że „tylko jedna noc, dam radę” – pamiętacie? No i co teraz? Noc dopiero
się zaczęła. Dwóch już było, a ja mam wrażenie, że jestem rozbita na drobne
kawałki.
Panikuję, serio panikuję, bo jeśli ten drugi potrafił tak mnie złamać, to
co zrobi trzeci? Czwarty? Piąty? Wiem, że powinnam powiedzieć „stop”, ale… jak?
On tam, mój chłopak, ufa mi, że dotrzymam słowa. A ja głupia blondi, jak się
uprę, to już muszę, bo nie chcę zawieść. Nawet jeśli moje ciało wrzeszczy, że
już nie chce więcej.
Słyszę ciszę w pokoju, tylko moje serce wali i ten cholerny zapach spermy w
powietrzu. A ja leżę i wiem, że drzwi znów się otworzą. I to mnie przeraża
najbardziej. Boję się tak, że aż mam ciarki, a jednocześnie wiem, że nie ma
odwrotu. Sama się zgodziłam na tę noc.
Leżałam tam, cała roztrzęsiona, próbując złapać oddech, i serio, myślałam,
że zwariuję. W głowie tylko jedno pytanie: po co ja to zrobiłam? Mogłam
siedzieć spokojnie, oglądać serial, a nie… no właśnie. Panika, ból, wstyd –
wszystko naraz. Wmawiałam sobie, że może to koniec, że może dwóch wystarczy, że
on przyjdzie i powie „dobra, stop, jestem z ciebie dumny”. Serio, przez sekundę
w to wierzyłam.
I wtedy to się stało. Światło. To cholernie czerwone światło, które nagle
zalało pokój. Nie musiałam widzieć drzwi, nie musiałam słyszeć kroków – ten
kolor był jak syrena alarmowa. Serce mi stanęło, żołądek się ścisnął, a całe
ciało spięło jak struna. Bo wiedziałam, co to znaczy.
Ktoś wszedł. Kolejny. I zanim jeszcze usłyszałam jego kroki, już miałam
ochotę wrzeszczeć. Strach wrócił ze zdwojoną siłą, a ja tylko zacisnęłam palce
na sznurach, jakby to miało mi pomóc. Ale wiedziałam, że nic nie powstrzyma
tego, co zaraz się wydarzy.
Jeszcze nie zdążyłam się otrząsnąć, kiedy poczułam ciężar obok siebie. I
nagle coś, czego nie spodziewałam się w ogóle – jego usta na moich. Tak,
normalnie, całował mnie. A ja miałam jeszcze smak spermy poprzedniego na
wargach, czułam ją, lepką, wstydliwą, i myślałam: „Boże, przecież to
obrzydliwe”. Ale on całował mnie tak, jakby tego chciał, jakby to go
podniecało jeszcze bardziej, że całuje cudzy ślad. I wiecie, najgorsze? Moje
ciało zadrżało.
Potem zszedł niżej, pocałunki na szyi, na piersiach, a ja wiłam się już od
samego napięcia. A kiedy dotarł do mojego brzucha, wiedziałam, co zrobi.
Zanurzył twarz między moimi nogami, rozchylił mnie i zaczął lizać, tak
zachłannie, jakby od zawsze tu należał. Język przesuwał się po mnie, szybko,
pewnie, a ja od razu czułam, jak drżę.
Ale to nie była taka minetka, jaką robi chłopak – delikatna, kochankowa.
Nie. To była brutalna uczta. Ssanie mocne, język ostry, a kiedy doszedł do
guziczka… o Boże. Zamiast tylko lizać, nagle ugryzł. Tak naprawdę ugryzł moją
łechtaczkę. Wrzasnęłam, bo ból przeszył mnie jak nóż, a on tylko trzymał mnie
mocniej za uda i gryzł jeszcze raz, mocniej, aż czułam, że miesza się to
wszystko w jeden wielki chaos – przyjemność i ból, rozkosz i łzy.
I to właśnie było najgorsze – że jęczałam. Naprawdę jęczałam, mimo że łzy
ciekły mi z oczu. Każde jego pociągnięcie językiem, każde ssanie kończyło się
nagłym, ostrym gryzieniem, które wbijało mnie w materac. I moje ciało oszalało
– biodra same unosiły się do góry, jakby błagały o więcej, a głowa wrzeszczała:
„przestań!”.
Wrzeszczałam i jęczałam na zmianę, już nie wiedząc, czy proszę go, żeby
przestał, czy błagam, żeby nie przestawał. Każdy ruch jego języka wbijał mnie w
łóżko, każde ssanie na guziczku było jak eksplozja w brzuchu, a te jego
ukąszenia… o Boże, te ukąszenia sprawiały, że całe ciało napinało się jak
struna.
I wtedy to się stało. Orgazm. Nie taki zwykły, nie ten szybki, ukradkiem —
to była fala, która przetoczyła się przez całe moje ciało. Potężny, rozerwał
mnie od środka, biodra uniosły się wysoko, aż sznury zatrzeszczały, a z ust
wyrwał się krzyk, którego nie umiałam zatrzymać. Drżałam, szarpałam się, serce
waliło jak młot, a on tylko trzymał moje uda rozchylone i nie przestawał.
Czułam, jak sok wypływa ze mnie, jak spływa mu na brodę, na usta. I wtedy
się uśmiechnął. Tak, poczułam to — uśmiech na mojej cipce. Jakby wiedział
dokładnie, co ze mną zrobił. Jakby triumfował, że złamał mnie jednym językiem i
zębami.
Już myślałam, że da mi spokój po tym orgazmie, że się zadowolił tym, co ze
mnie wyrwał… ale nie. Nagle poczułam coś zimnego na tyłku. Zimny szok, jakby
ktoś mi lodem po dupie pojechał. Lubrykant. Rozlał go na moją dziurkę, zimny i
lepki, aż ciało mi się skuliło w odruchu. I wtedy dotarło do mnie, co zamierza.
Najpierw jeden palec. Mocny, zdecydowany, wcisnął się od razu, bez
ostrzeżenia, a ja syknęłam. Potem drugi, obok, jeszcze gorzej, czułam jak mnie
rozpycha, jak piecze, jakby mnie rozdzierał. Trzeci – już darłam się, naprawdę
wrzeszczałam, szarpiąc się w tych cholernych sznurach, które trzymały moje nogi
nad głową. A kiedy wcisnął czwarty, miałam wrażenie, że nie dam rady oddychać,
że wszystko mnie pali od środka.
I on się śmiał. Tak, słyszałam jego śmiech nad sobą, jakby go bawiło, że
rozdziera mnie na kawałki. A potem… Boże, nie wierzyłam, że to możliwe, ale
poczułam, jak próbuje wepchnąć całą dłoń. Szarpałam się, wrzeszczałam,
krzyczałam, że nie, że nie dam rady, a on tylko parł dalej, wciskał mnie,
rozciągał, aż miałam wrażenie, że pęknę.
Pieczenie, ból, rozrywanie – to wszystko naraz, a ja byłam całkiem
bezradna. I w tej bezradności nagle poczułam to znajome ciepło w brzuchu,
zdradzieckie, jakby moje ciało nie wiedziało, że to powinno boleć, a nie
podniecać. Drżałam, szlochałam, a tyłek otwierał się coraz szerzej na jego
dłoń.
Czułam, jak jego palce rozpychają mnie coraz mocniej, aż nie było już
miejsca. Cztery wbite w moją dupę paliły mnie jak rozżarzone pręty, a ja
wrzeszczałam, szarpałam się, łzy ciekły mi po policzkach. I wtedy poczułam, że
wciska coś większego. Całą dłoń.
„Nie! Nie! Nie!” – darłam się, aż gardło mi pękło. Ale on nie słuchał. Parł
dalej, mocno, konsekwentnie, aż nagle poczułam, że coś we mnie puściło i cała
jego dłoń weszła w mój tyłek. Darłam się jak opętana, wrzeszczałam, że to
gwałt, że nie chcę, że nie dam rady, a on tylko śmiał się cicho i przy każdym
moim spazmie wbijał się głębiej.
Pieczenie, rozciąganie, ból tak mocny, że myślałam, że się rozerwę na pół.
Czułam każdy ruch jego palców we mnie, jakby cała wypełniła mnie pięść. I wtedy
usłyszałam jego głos, niski, pewny, taki, że aż zmroziło mi krew:
– Dojdziesz dzisiaj analnie.
Zawyłam, że nie, że nie dam rady, że to niemożliwe, a moje ciało w tym
samym czasie zaczęło drżeć. Mięśnie zaciskały się na nim, nie mogłam tego
kontrolować, a ciepło w brzuchu rozlewało się coraz szerzej. Każdy ruch jego
dłoni, każde przesunięcie we mnie było jak eksplozja bólu zmieszana z czymś,
czego nie chciałam nazwać.
I nagle przyszło. Kolejny orgazm. Wymuszony, brutalny, wyrwany mojej dupie
w sposób, którego nigdy w życiu się nie spodziewałam. Drżałam, cała szarpana
falami, wrzeszczałam, że to gwałt, że nie chcę, a jednocześnie biodra
podrygiwały jak w konwulsjach, ciało trzęsło się jakby wyrwało się spod mojej
woli. To było tak silne, że przez chwilę miałam wrażenie, że umieram.
A on patrzył, jak się rozpadam, i uśmiechał się, bo wiedział, że zrobił
dokładnie to, co zapowiedział.
Zawyłam, że nie, że nie dam rady, że to niemożliwe, a moje ciało w tym
samym czasie zaczęło drżeć. Mięśnie zaciskały się na nim, nie mogłam tego
kontrolować, a ciepło w brzuchu rozlewało się coraz szerzej. Każdy ruch jego
dłoni, każde przesunięcie we mnie było jak eksplozja bólu zmieszana z czymś,
czego nie chciałam nazwać.
Myślałam, że to już koniec, że zaraz mnie zostawi, że zrobił, co chciał.
Ale nie. On trwał we mnie. Trzymał całą dłoń w mojej dupie i poruszał palcami,
powoli, rytmicznie, jakby grał na instrumencie. Każdy jego ruch wywoływał nową
falę bólu i ciarki, a ja nie wiedziałam już, czy krzyczę, czy jęczę, czy
błagam.
Czułam, jak co chwilę wysuwa się odrobinę, a potem znowu wciska głębiej,
tak że wnętrzności mi się przewracały. To było jakby mnie pieścił i torturował
jednocześnie. Serio, miałam wrażenie, że wariuję – serce waliło jak szalone, a
każdy mięsień w tyłku drżał i ściskał go jeszcze mocniej, choć próbowałam się
rozluźnić.
On nie dawał mi dojść, to było najgorsze. Trzymał mnie na tej krawędzi,
między spazmem a pustką. Raz wchodził głęboko i zostawał, aż miałam wrażenie,
że się uduszę od samego napięcia, a potem wysuwał się powoli, zostawiając mnie
z dziurą w brzuchu, z poczuciem, że coś mi wyrwał. I znowu wracał, znowu
poruszał palcami, rozciągał mnie w środku tak, że paliło mnie od środka.
Czas ciągnął się jak wieczność. Byłam spocona, mokra, z oczami pełnymi łez,
błagałam, żeby skończył, żeby wyszedł, żeby przestał – ale on jakby karmił się
moim błaganiem. Śmiał się cicho, ten śmiech wbijał mi się do głowy bardziej niż
jego dłoń w tyłek. I wciąż powtarzał ten sam ruch: wchodził, wychodził, palce w
środku rozszerzały mnie, ściskały, a ja byłam jego zabawką, wystawiona,
rozpięta, drżąca na sznurkach jak marionetka.
Myślałam, że będzie mnie tak męczył bez końca, że rozpadnę się w tej
torturze dłoni, ale nagle wysunął się ze mnie. Czułam, jak moje ciało dosłownie
się zamyka, jak tyłek piecze od środka, rozciągnięty do granic. A potem
poczułam coś innego. Ciepłe, twarde, ciężkie. Jego fiut.
Wcisnął go we mnie brutalnie, prosto w dupę, która jeszcze przed chwilą
była rozwierana jego pięścią. Wrzasnęłam, bo ból był tak ostry, że aż mnie
wygięło w łuk. Ale on nie czekał – od razu zaczął się poruszać, mocno, głęboko,
jakby chciał sprawdzić, ile wytrzymam. A w tym samym czasie jego dłoń zjechała
na moją cipkę i zaczęła masować łechtaczkę. Nie delikatnie – twardo,
bezlitośnie, jakby chciał ją zetrzeć na pył.
To było za dużo. Ciało mi płonęło, tyłek piekł, cipka pulsowała, a głowa
krzyczała, że to gwałt. Ale ciało? Ciało miało swoją zdradziecką logikę.
Poczułam falę, najpierw w brzuchu, potem w całych biodrach, aż wreszcie
eksplodowałam. Orgazm, wymuszony, brutalny, potężny, rozerwał mnie na strzępy.
Krzyczałam, wiłam się, sznury wbijały mi się w nadgarstki i kostki, a ja
drżałam jak opętana.
On wbijał się we mnie jeszcze mocniej, coraz szybciej, aż nagle poczułam,
jak drży. I w tej sekundzie doszedł – głęboko, w mojej dupie. Ciepło rozlało
się we mnie, gorące, lepkie, a ja czułam, jak jego sperma miesza się z moim
bólem i wstydem. I to właśnie był moment, w którym naprawdę poczułam, że już
nic nie jest moje. Nawet ta dziurka, którą myślałam, że mam tylko dla siebie –
no dobra może jeszcze dla mojego chłopaka, teraz też została już zabrana.
Myślałam, że to już koniec, że zostawi mnie w spokoju, kiedy poczułam, jak
jego sperma gorąco rozlewa się we mnie. Byłam cała rozbita, mokra, wstrząśnięta
orgazmem, który wyrwał ze mnie jak gwałtowny huragan. Ale on jeszcze nie
skończył.
Nagle poczułam, jak zaciska pięść i uderza w dupę. Tak nagły, tak brutalny,
że aż krzyk wyrwał mi się z gardła. Kolejne uderzenie, jeszcze mocniejsze i
moje ciało oszalało. Tyłek pulsował, rozciągnięty do granic, a ja nie miałam
już żadnej kontroli. Jego pięść wchodziła w moją dupę, cała! Orgazm eksplodował
we mnie nieproszony, niechciany, analny, taki, o jakim nawet nie wiedziałam, że
może istnieć.
Drżałam, wrzeszczałam, a on śmiał się nade mną. Śmiał się, jakby to był
najlepszy spektakl, jakby moja rozpacz była jego nagrodą. A potem wysunął się
ze mnie i odsunął.
W tej samej chwili czerwone światło zgasło i włączyło się niebieskie.
Zimne, obojętne. A ja leżałam tam, z nogami związanymi nad głową, cała rozbita,
rozciągnięta, mokra od jego spermy i własnych łez, drżąca po orgazmie, którego
nigdy nie chciałam. I wtedy naprawdę poczułam, że on miał rację – nawet moja
dupcia nie należy już do mnie.
Leżałam tam, tyłek piekł mnie od środka, cipka pulsowała, a w głowie miałam
tylko jedno: błagam, niech to się skończy. Czułam wstyd tak mocny, że aż
chciało mi się płakać – bo przecież doszłam w dupie, obcy facet zrobił ze mnie
coś, czego nigdy w życiu nie planowałam. A to był dopiero trzeci.
Myślałam, że teraz będzie chwila ciszy, że może zdążę się uspokoić, ale
nagle czerwone światło znowu rozlało się po pokoju. Serce mi stanęło, żołądek
podszedł do gardła. Nie, proszę, nie kolejny, nie teraz – to była jedyna
myśl, jaka we mnie została. Ale drzwi już się otwierały, kroki były szybkie,
ciężkie, pewne. I zanim zdążyłam krzyknąć, on był już przy mnie.
Zero delikatności, zero sprawdzania. Po prostu wszedł we mnie. Prosto w
cipkę, tak głęboko i mocno, że aż wyrwało mi się głośne „aaa!”. To nie było jak
u pierwszego, nie jak u trzeciego – ten ruchał mnie jak zwierzę. Od razu
narzucił rytm, szybki, brutalny, bez chwili wytchnienia. Każde uderzenie
wbijało mnie w materac, aż całe ciało podskakiwało w rytm jego bioder.
Nie zatrzymywał się. Był jak maszyna, jakby miał w sobie nieskończoną siłę.
Każdy jego ruch był taki sam – mocny, głęboki, powtarzalny – i to właśnie było
najgorsze. Bo wiedziałam, że on nie odpuści, że nie skończy szybko. Czułam to w
każdej sekundzie, w każdym brutalnym pchnięciu.
Każde jego pchnięcie było takie samo – mocne, głębokie, wbite jak taran.
Nie było w tym nic z zabawy, nic z gry. Po prostu powtarzalny ruch, raz za
razem, aż całe łóżko trzeszczało, a ja czułam, jak sznury ranią mi nadgarstki i
kostki.
To bolało, serio bolało, bo byłam już rozciągnięta, spuchnięta od
poprzednich, a on nawet się tym nie przejmował. Wchodził we mnie tak samo,
bezlitośnie, jakby moje ciało było tylko dziurą do wypełnienia. I ten ból,
zmieszany z monotonnym rytmem, robił coś jeszcze gorszego – trzymał mnie na
krawędzi.
Czułam, jak napięcie zbiera się w brzuchu, jak biodra same próbują mu się
poddać, ale to nigdy nie dochodziło do końca. Byłam zawieszona – niby blisko,
niby już-już, ale nie. I każda sekunda w tym stanie była torturą. Orgazm wisiał
nade mną jak chmura burzowa, a ja nie mogłam jej przebić. To było gorsze niż
ból, gorsze niż strach – być wciągniętą w rytm, z którego nie ma ucieczki.
On oddychał ciężko, głośno, jak zwierzę nad moim ciałem, a ja wiedziałam,
że to potrwa długo. Zbyt długo. I to mnie przerażało najbardziej – że zanim on
skończy, ja oszaleję, rozpadnę się, bo ile można być na tej granicy? Ile można
drżeć, płakać i błagać, a nie dostać ulgi?
Wreszcie poczułam, jak jego oddech robi się cięższy, ciało drży nad moim, a
potem nagle wysunął się ze mnie. Tak po prostu – wyszedł, zostawiając mnie
rozdartą, spuchniętą, z sercem na gardle.
Zanim zdążyłam złapać oddech, złapał mnie za włosy i wepchnął mi go w usta.
Głęboko, brutalnie, aż zakaszlałam i łzy poleciały mi po policzkach. Kilka
mocnych pchnięć, jego jęki tuż nad moją głową – i poczułam, jak sperma zalewa
mi gardło, język, usta. Z trudem łykałam, a część spłynęła po brodzie, lepka i
gorąca.
A na koniec? Klaps. Mocny, głośny, w tyłek – tak, że aż skóra zapiekła.
Jakby zostawił na mnie swój podpis. I już myślałam, że to koniec, że wreszcie
będzie cisza… kiedy nagle usłyszałam kroki. Nie jedne. Więcej.
Serce mi zamarło. Drzwi otworzyły się szerzej i do pokoju wszedł piąty. Ale
nie sam. I wtedy naprawdę poczułam strach, taki czysty, lodowaty. Bo to już nie
była zabawa jednego ciała ze mną. Oni przyszli razem. Dwóch obcych, dwóch
naraz.
Jeszcze zanim zdążyłam zaprotestować, zanim zdążyłam zrozumieć, jeden był
już między moimi nogami, a drugi przy mojej twarzy. Nie było rozmowy, nie było
pytania. Po prostu weszli we mnie – w cipkę i w usta jednocześnie. Dwóch naraz.
Brutalnie, bezlitośnie. A ja nie miałam nawet siły krzyczeć.
Nawet nie zdążyłam pomyśleć, żeby się szarpać, bo zanim zrozumiałam, co się
dzieje, już mnie obracali. Silne dłonie chwyciły moje ręce, wykręciły je do
tyłu i związały za plecami. Sznur ciągnął skórę, wbijał się boleśnie, a nim
zdążyłam krzyknąć, poczułam, jak drugi koniec oplata moje włosy. Tak – ręce
miałam połączone z głową, zaciągnięta jak zwierzyna. Każdy ruch powodował, że
szarpnięcie rwało mi skórę na głowie. Nie miałam jak uciec. Nie miałam nic.
Byli silni, obaj, i nawet gdyby przyszło mi do głowy się szarpać, nie
miałam szans. Rozciągnęli mnie tak, że czułam każdy centymetr skóry napiętej,
każdy mięsień na krawędzi. I wtedy poczułam ich obok. Jeden między moimi
nogami, drugi przy twarzy.
Weszli we mnie równocześnie. Brutalnie. Jeden w cipkę, mocno i głęboko, aż
całe biodra zatrzęsły mi się od uderzenia. Drugi wcisnął się w moje usta, aż
zakaszlałam, łzy natychmiast popłynęły mi po policzkach. Ruchali mnie, naprawdę
ruchali, nie kochali się, nie pieścili – tylko brutalne, mocne pchnięcia, tak
zsynchronizowane, że czułam się, jakbym była tylko przedmiotem między nimi.
Nie miałam już żadnej kontroli. Ręce wykręcone za plecy, związane i
połączone z włosami, ciało napięte do granic, nogi szeroko rozwarte. Byłam
całkiem wystawiona i oni to wiedzieli. Dwóch naraz, ciężcy, silni, bez cienia
litości. Jeden wbijał się w moją cipkę mocno, aż czułam, jak piecze od środka,
a drugi dławił mnie swoim fiutem w ustach tak głęboko, że nie miałam kiedy
złapać oddechu.
Ruchali mnie rytmicznie, w tym samym tempie, tak że czułam się, jakby moje
ciało rozdzierali na dwie części. I kiedy myślałam, że nie dam rady dłużej,
nagle się zamienili. Ten, który był w cipce, wszedł w moją dupę, a tamten z
gardła przesunął się w dół i wcisnął w cipkę. Dwie dziurki naraz, rozciągnięte
do granic, a ja drżałam jak w gorączce.
Krzyczałam, ale moje krzyki były tłumione fiutem w ustach, więc i tak
słyszeli tylko gardłowe jęki. Śmiali się, naprawdę się śmiali, jakby się
bawili, jakby sprawdzali, jak długo wytrzymam. Raz jeden w cipce i usta, raz jeden
w ustach i dupa, potem nagle wcisnęli się we mnie jednocześnie – cipka i dupa,
dwóch naraz, tak głęboko, że miałam wrażenie, że przebiją mi wnętrzności.
Ból mieszał się z czymś, czego nienawidziłam – ciało znów drżało, znów to
ciepło w brzuchu, orgazm wiszący nade mną mimo że nie chciałam. I to ich
nakręcało jeszcze bardziej. Ruchali mnie jak zwierzęta, zmieniali się,
przekładali mnie między sobą, a ja byłam tylko ich dziurami, ich zabawką.
Myślałam, że nie wymyślą już nic gorszego, ale wtedy obrócili mnie, jakbym
nic nie ważyła. Leżałam na brzuchu, na klatce jednego z nich, przyciśnięta ciężarem jego rąk, czułam pod sobą jego
rozpaloną skórę i słyszałam, jak oddycha mi prosto w ucho. A w tym samym czasie
wbijał się we mnie od dołu, w moją dupę, mocno, głęboko, aż krzyk sam wydzierał
się z gardła.
Myślałam, że tylko on. Ale nie. Ten drugi nachylił się nade mną, przycisnął
mnie jeszcze mocniej i poczułam, jak próbuje wcisnąć się obok. W tę samą
dziurkę. W dupę, która już płonęła od bólu. Wrzasnęłam, naprawdę wrzeszczałam,
szarpałam się, ale byłam związana, bez szans, a oni wepchnęli się razem. Dwóch
naraz, w mojej dupie, rozciągali mnie tak, że byłam pewna, że rozerwą mnie na
pół.
Ich fiuty ocierały się o siebie we mnie, każdy ruch wbijał ich głębiej,
ciało piekło, a ja czułam, jak łzy leją się po policzkach. Byłam przygnieciona,
całkiem bezbronna, a oni poruszali się razem, idealnie zsynchronizowani,
ruchając mnie jak wspólną dziurę. Krzyczałam, że nie, że nie dam rady, ale
ciało znowu się zdradziło – drżałam, mięśnie zaciskały się na nich i nagle
przyszła kolejna fala, kolejny wymuszony orgazm, tym razem w mojej dupie,
rozdartej przez dwóch naraz.
Oni ryczeli nad moim uchem, ciężcy, brutalni, a potem poczułam, jak obaj
dochodzą. Gorąco wlało się we mnie podwójnie, głęboko, lepkie, spalające mnie
od środka. Zalali mnie, dwóch naraz, aż miałam wrażenie, że nic więcej się we
mnie nie zmieści. A ja leżałam przygwożdżona, rozbita, płacząc i drżąc w tym
samym czasie.
Kiedy skończyli, po prostu mnie rzucili. Jak szmacianą lalkę, mokrą,
zniszczoną, rozciągniętą do granic. Upadłam na łóżko, nie miałam już nawet siły
jęknąć. A oni? Po prostu wyszli. Razem. Zostawili mnie samą w ciszy, zalaną,
obolałą, całą drżącą – i dopiero wtedy naprawdę poczułam, że ta noc mnie
złamała.
Leżałam bez ruchu, całkiem rozbita, nie wiedząc, czy jeszcze oddycham, czy
tylko ciało drży od resztek bólu i orgazmów. A wtedy nagle wszystko zgasło.
Czerwone, zimne niebieskie – nic. Pokój zalało miękkie, białe światło. Tak
ciche, tak spokojne, że aż się rozpłakałam, bo po raz pierwszy tej nocy nie
czułam strachu. To była przerwa.
Usłyszałam kroki, inne, znajome, lżejsze. I w sekundę wiedziałam. To był
on. Mój chłopak. Serce zabiło mi mocniej, tym razem inaczej, a kiedy poczułam
jego dłonie na moich więzach, jak rozplątuje sznury, nagle cała napięta siła we
mnie pękła. Rozwiązał mnie powoli, delikatnie, jakby bał się mnie zranić
jeszcze bardziej, a potem od razu mnie przyciągnął.
Przytulił mnie do siebie, tak mocno, że poczułam jego ciepło i zapach,
znajomy, bezpieczny. Pocałował mnie w czoło, w policzki, w spocone włosy, a ja
trzęsłam się jak dziecko. Szeptał mi do ucha czułe słówka, głaskał mnie po
ramionach, całował po drżących ustach. „Jestem z ciebie dumny… kochanie, dałaś
radę, jesteś niesamowita” – powtarzał, a ja płakałam coraz mocniej, wtulona w
niego.
Byłam obolała, zalana, cała w wstydzie i upokorzeniu, ale w tej chwili,
kiedy trzymał mnie tak blisko i szeptał, czułam coś innego. Że to wszystko
zrobiłam dla niego. Że on wie, co się działo, i nie odrzuca mnie, tylko tuli
jeszcze mocniej. I to bolało najbardziej – bo po tym, co przeżyłam, jedyne,
czego chciałam, to zostać w jego ramionach i uwierzyć, że naprawdę jest ze mnie
dumny.
Wiecie co? Teraz, jak to piszę, to wciąż mam ciarki. Bo niby wszystko się
skończyło – białe światło, on przy mnie, tulił mnie, całował i szeptał, że jest
ze mnie dumny. I ja naprawdę w to wierzyłam. Czułam się jak najgłupsza blondi
na świecie, która dała się zniszczyć pięciu obcym tylko po to, żeby usłyszeć od
swojego chłopaka „jestem z ciebie dumny”. Serio, brzmi jak żart, a to była moja
rzeczywistość.
Ale wiecie, co mnie rozwaliło? Że później dowiedziałam się, że on miał
kamery. Tak, kamery. W całej sypialni. Wszystko widział, wszystko nagrał. Kiedy
ja wrzeszczałam, kiedy płakałam, kiedy dochodziłam w dupie, kiedy dusiłam się w
ustach obcych – on to oglądał. I walił sobie konia.
Jak się o tym dowiedziałam, najpierw chciałam go zabić. Serio, miałam w
głowie, że to zdrada, że mnie sprzedał. A potem… potem zaczęłam o tym myśleć i…
nie wiem. To chore, wiem, ale poczułam, że właśnie tego chciał. Że to nie
chodziło o nich, tylko o mnie – o to, żebym dla niego przeszła przez piekło,
żeby on mógł to zobaczyć, poczuć, że mnie ma całą. I wiecie co? Jeszcze gorsze
jest to, że część mnie była z tego dumna.
Brzmi idiotycznie, wiem. Blondynka, która trajkocze o tym, jak pięciu
obcych ją rozrywało, a jej chłopak siedział z kamerą i walił konia. Ale tak
właśnie było. I teraz, kiedy kładę się z nim do łóżka, to czasem widzę ten
uśmiech – i wiem, że w jego głowie wciąż kręci się tamta noc.
Świetne
OdpowiedzUsuń