Poprawka z matematyki na kolanach (Part 4)
Stanęłam w progu,
przyciśnięta ciężarem ciszy i własnego oddechu. Powietrze pachniało kurzem,
rdzą i czymś starym, ciężkim, a echo moich kroków niosło się po pustych
korytarzach. Wtedy go zobaczyłam - stał w półmroku, oparty o stalowy filar,
jakby od dawna na mnie czekał. Spokojny, pewny siebie, z tym samym chłodnym
uśmiechem, który palił mnie od środka.
- Zostaw wszystko przy
drzwiach. - jego głos rozciął przestrzeń, niski, stanowczy, nie pozwalający na
sprzeciw. - Torbę, kurtkę. Wszystko.
Palce trzęsły mi się,
kiedy posłusznie zdjęłam z ramienia plecak i odłożyłam go pod ścianę. Kurtkę
zsunęłam z ramion, starając się nie spotkać jego spojrzenia. Stałam tam przez
chwilę w samej spódnicy i bluzce, naga pod materiałem, serce waliło jak młot.
- Teraz na czworaka
podejdź do mnie. - Polecenie padło spokojnie, ale w jego tonie było coś, co
sprawiło, że oddech mi się urwał.
Kolana ugięły się pode
mną same. Oparłam dłonie o zimną posadzkę i ruszyłam powoli, krok po kroku,
czując, jak spódnica unosi się niebezpiecznie wysoko. Każdy ruch bioder
sprawiał, że kulki we mnie przesuwały się, rozpalając jeszcze bardziej, a
wilgoć na udach była tak wyraźna, że bałam się, że zostawiam za sobą ślad.
Szłam tak do niego,
czołgając się jak uległa dziewczyna, drżąca ze strachu i z podniecenia, a on
tylko obserwował mnie z góry, spokojny, cierpliwy, pewny, że zrobię dokładnie
to, co mi każe. Uniosłam wzrok, ale on tylko wskazał na swoje buty.
- Pocałuj. - rozkaz padł
spokojnie, ale nie zostawiał miejsca na pytania.
Pochyliłam się więc i
dotknęłam ustami czubka jego buta. Skóra była twarda, zimna, pachniała kurzem.
Czułam, jak policzki płoną mi ze wstydu.
- Zrób to z uczuciem. -
dodał, a ja posłusznie musnęłam usta o jego drugi but, powoli, starając się
zrobić to tak, jak chciał.
- Wypnij tyłek, ładnie do
góry.
Zamarłam tylko na
sekundę, po czym posłusznie podniosłam biodra, opierając twarz i usta na jego
bucie, całując go dalej. Spódnica uniosła się wysoko, odsłaniając mnie w pełni.
I wtedy pierwszy raz poczułam uderzenie. Pas spadł na moje pośladki z sykiem, a
ból przeszył mnie tak gwałtownie, że wyrwał mi się zduszony jęk.
- A-ahh… - jęknęłam.
- Ciii. Całuj dalej. -
jego głos był spokojny, jakby nic się nie stało.
Posłusznie znów musnęłam
usta o czubek buta, a wtedy kolejne uderzenie rozniosło się echem po hali.
Skóra zapiekła, łzy stanęły mi w oczach, ale wiedziałam, że nie mogę się
cofnąć.
- Dobrze… - powiedział
cicho, mierząc pasem kolejny raz. - Grzeczna dziewczynka całuje, kiedy dostaje
klapsy.
Kolejne uderzenie.
Kolejny pocałunek. Ból mieszał się z podnieceniem, a w środku byłam tak mokra,
że czułam, jak wilgoć spływa mi po udach.
Uderzenie zatrzymało się
nagle, a ja, wciąż klęcząc przy jego butach, czułam gorąco bijące z pośladków.
On pochylił się nade mną i jednym, zdecydowanym ruchem podciągnął moją spódnicę
wysoko do góry. Byłam całkowicie odsłonięta, naga, z wilgocią błyszczącą na
udach, w pozycji, która paliła mnie wstydem bardziej niż sam pas.
- Teraz będziesz liczyć. -
jego głos był spokojny, wyważony, a w pustej hali niósł się jak wyrok. - Każde
uderzenie. Wyraźnie. Zrozumiano?
- T-tak, panie
profesorze… - wyszeptałam, drżąc, przyciskając usta z powrotem do jego buta.
Podniecenie mieszało się
z bólem, a kulki we mnie podskakiwały przy każdym szarpnięciu ciała,
sprawiając, że jęki były coraz bardziej niekontrolowane. Wilgoć ściekała mi po
udach, a ja mimo łez liczyłam dalej, bo taki był rozkaz. On patrzył spokojnie,
pas unosił się i opadał w równym rytmie, a ja wiedziałam, że muszę być grzeczną
dziewczynką, bo inaczej… nie wytrzymam.
- Wstań. - jego głos był
spokojny, ale nie znosił sprzeciwu.
Drżąc, podniosłam się z
kolan i zrobiłam krok w bok. On skinął dłonią w stronę surowej, zimnej ściany.
- Oprzyj się. Ręce
wysoko. Tyłek do góry.
Posłusznie położyłam
dłonie na szorstkim betonie, serce waliło mi tak, że czułam puls w skroniach.
Pośladki płonęły od śladów pasa, skóra była gorąca i wrażliwa na każdy dotyk, a
spódnica wciąż podciągnięta odsłaniała mnie całkowicie.
Usłyszałam, jak podchodzi
bliżej, aż jego ciało znalazło się tuż za mną. Dłoń spoczęła na moich biodrach,
potem przesunęła się powoli po piekących pośladkach. Masował je mocno, pewnie,
jakby sprawdzał swoje dzieło, a ja nie mogłam powstrzymać cichego jęku, gdy ból
mieszał się z przyjemnością.
- Ładnie się zarumieniły…
- mruknął nisko, a palce zagłębiły się mocniej, ściskając mnie tak, że aż
przygryzłam wargę.
Nagle jego dłoń
przesunęła się niżej, między uda. Instynktownie drgnęłam, ale nie odsunęłam się
ani o krok. Byłam tak mokra, że nie musiał szukać, jego palce od razu poczuły
wilgoć, która rozlała się po mojej kobiecości i spływała po udach.
- Cała mokra… -
powiedział z cichym uśmiechem w głosie. - W sam raz na wieczór.
Zacisnęłam dłonie na
zimnym betonie, wstyd płonął mi na twarzy, ale ciało trzęsło się z podniecenia,
bo jego dotyk był nie do zniesienia.
- P-proszę pana… ja…
zaraz… - sapnęłam, gryząc wargę, bo każdy dotyk zbliżał mnie do krawędzi.
On uśmiechnął się
spokojnie, a jego palce zaczęły krążyć szybciej, mocniej, tak że ciało zadrżało
mi całe, a nogi prawie się ugięły. Czułam, że orgazm jest tuż-tuż, że wystarczy
jeszcze sekunda…
I wtedy, jednym pewnym,
brutalnie szybkim gestem pociągnął za sznureczek. Kulki wysunęły się z
wilgotnym dźwiękiem, a w ich miejsce znalazły się jego dwa palce.
Krzyknęłam zaskoczona,
przyciskając czoło do ściany, bo było to mocniejsze, gwałtowniejsze niż się
spodziewałam. Czułam, jak moje wnętrze zaciska się na nim, mokre, rozpalone,
całkowicie poddane jego woli.
- Jesteś tak mokra dla
mnie. - powiedział nisko, spokojnie, a jego palce poruszyły się we mnie tak
pewnie, że odebrało mi dech.
Byłam cała mokra,
roztrzęsiona, a świadomość, że to on wyjął zabawkę i zastąpił ją własną dłonią,
sprawiła, że wstyd i podniecenie wymieszały się w jedno. Jego dwa palce
poruszały się we mnie zdecydowanie, rytmicznie, aż biodra zaczęły odruchowo
cofać się i napierać z powrotem.
- Powiedz mi, co czujesz,
kiedy moje palce są w tobie. - głos miał spokojny, stanowczy.
On przyspieszył, mocniej,
głębiej, aż jęk wyrwał mi się z gardła, a biodra same wypięły się do tyłu.
- A teraz? - spytał
chłodno, poruszając palcami tak gwałtownie, że cały brzuch mi się napinał.
- Teraz czuję, że… zaraz wybuchnę…
panie profesorze… że zaraz stracę kontrolę… aaahh… - głos załamał się, a każde
słowo przeciągałam między jękami.
- Dobrze. - jego uśmiech
widziałam w wyobraźni, nawet stojąc twarzą do ściany. - Jeszcze jedno. Powiedz
pełnym zdaniem, kto decyduje, czy dojdziesz.
I wtedy znów zatrzymał
się nagle, jego palce wysunęły się ze mnie nagle, zostawiając pustkę, której
nie dało się znieść. Opierałam czoło o zimny mur, sapiąc ciężko, mokra i
roztrzęsiona, a uda miałam całe wilgotne.
- Ręce zostają na
ścianie. - polecił spokojnie. - Nie ruszaj się.
Stałam więc tak, z
biodrami wypiętymi, cała otwarta i bezbronna. Po chwili usłyszałam
charakterystyczny świst i… klaps. Jego dłoń spadła na mój pośladek mocno,
głośno, a skóra, już obolała od pasa, zapiekła tak, że aż jęknęłam.
- Aahh…
Drugie uderzenie, tym
razem wprost w moją kobiecość. Rozległ się wilgotny trzask, a ja prawie
podskoczyłam w miejscu, bo ból i przyjemność eksplodowały naraz.
- Powiedz mi, co czujesz,
kiedy pas muska twoją cipke. - zażądał, a jego dłoń znów uniosła się wysoko.
- Doprowadza mnie to do
szału… moment w którym kiedy ból i podniecenie mieszają się ze sobą. AAAAAaaaa.
To jest przyjemne, a zarazem boli jak cholera. - słowa mieszały się z jękami, a
pośladki piekły coraz mocniej.
Kolejny klaps. Najpierw w
tyłek, potem znów w kobiecość. Każde uderzenie odbijało się echem w pustej
hali, a ja jęczałam coraz głośniej, biodra same wypinały się do tyłu, prosząc o
więcej.
Byłam cała rozpalona,
roztrzęsiona, mokra tak, że czułam strużki spływające po udach. Każdy cios,
zamiast mnie powstrzymać, podsycał ogień, aż miałam wrażenie, że oszaleję,
jeśli nie dostanę ulgi.
- Otwórz buzię. - rozkaz
padł spokojnie, stanowczo.
Zrobiłam to bez wahania,
choć policzki płonęły mi ze wstydu. Wsunął się w moje usta pewnie, głęboko, aż
oczy zaszkliły mi się łzami. Sapnęłam cicho, język odruchowo oplótł go, a jego
dłoń mocniej zacisnęła się na moich włosach, nadając rytm.
- Dobra dziewczynka… tak
pokaż mi jak bierzesz go do końca. - rozkazał spokojnie.
Jęki i mokre mlaskanie
zagłuszały sens wypowiedzi, a on obserwował to z chłodnym spokojem, jakby każdy
niezrozumiały sylabiczny jęk był dowodem mojej uległości.
- Grzeczna dziewczynka… -
mruknął, przyciągając mnie mocniej, aż niemal dławiłam się nim. - Jeszcze
głębiej.
Mój głos zanikł
całkowicie w mokrym, gardłowym bełkocie, a on wiedział, że spełniam jego rozkaz
najlepiej, jak potrafię, mimo że słowa gubiły się w moich ustach.
Rytm jego bioder
przyspieszył, a ręka na moich włosach mocniej przytrzymywała głowę, aż byłam
zmuszona brać go coraz głębiej, dławić się, jęczeć i mlaskać głośniej. Łzy
spływały mi po policzkach, ślina ciekła po brodzie, a bełkotliwe próby mówienia
mieszały się z mokrym odgłosem, którego nie mogłam opanować.
- Jeszcze chwila. -
warknął spokojnie, twardo. - Rozluźnij to gardło i bądź grzeczna.
Czułam, jak jego ciało
napina się nagle, a potem gorący strumień zalał mi usta. Odruchowo jęknęłam,
próbując cofnąć głowę, ale jego dłoń mocniej przycisnęła mnie do siebie, aż
musiałam połknąć wszystko. Smak był intensywny, lepki, rozlał się po języku, a
ja przełknęłam posłusznie, z policzkami czerwonymi od wstydu.
Kiedy wreszcie pozwolił
mi odsunąć się i złapać oddech, spojrzał na mnie z góry, poprawiając pasek w
spodniach, zupełnie spokojny, jakby właśnie zakończył zwykłą lekcję.
- No całkiem nieźle,
połykasz jak zawodowa kurwa. . - powiedział cicho, z chłodnym uśmiechem. - To
się nazywa dobrze wykonane zadanie.
Przez chwilę milczał, a
ja wciąż klęczałam przed nim, roztrzęsiona, mokra, z łzami na twarzy i gorącem
między udami.
- Gratuluję. - dodał
spokojnie, tonem nauczyciela stawiającego ocenę. - Właśnie poprawiłaś kolejną
kartkówkę na piątkę.
Moje serce podskoczyło, a
w brzuchu zacisnęło się z napięcia. Wiedziałam, że to jeszcze nie koniec… i że
każde jego słowo wiąże mnie coraz mocniej.
Jego biodra wciąż były
blisko mojej twarzy, ciężar pulsował głęboko w moich ustach, a ja łapałam
oddech przez nos, czując jak ślina miesza się z resztkami jego smaku. Wtedy
poczułam szarpnięcie we włosach, które zmusiło mnie, by spojrzeć na niego od
dołu.
- No to co druga runda. -
bardziej stwierdził niż zapytał, stanowczo. - Zajmij się moimi jajami, kiedy masz
mnie w ustach.
Spojrzałam na niego
szeroko otwartymi, zaszklonymi oczami, policzki miałam mokre, a serce waliło mi
jak młot. Powoli uniosłam rękę, wciąż utrzymując go w ustach, czując jak
głęboko wypełnia mi gardło. Palce drżały, kiedy musnęłam je od dołu, ostrożnie,
niepewnie, a on tylko wydał krótki pomruk zadowolenia.
- Mocniej. - dodał,
pchając się głębiej w moje usta.
Jęknęłam gardłowo,
dławiąc się, a jednocześnie zaczęłam masować jego jądra całą dłonią, okrężnie,
posłusznie, tak jak kazał. Ślina ciekła mi po brodzie, język musiał radzić
sobie z jego twardością, a palce zajmowały się nim od dołu. Byłam cała skupiona
tylko na tym, by zadowolić go tak, jak chciał.
- Grzeczna dziewczynka… -
mruknął, naciskając mnie mocniej na swoje biodra. - bardzooooo posłuszna.
Wciąż miałam go głęboko w
ustach, kiedy nachylił się lekko, chwytając mnie mocniej za włosy i nadając
rytm moim ruchom.
- Obie dłonie. -
powiedział twardo. - Jedna na jajach… druga u podstawy.
Zaszkliły mi się oczy,
ale zrobiłam, co kazał. Jedną dłonią objęłam jego jądra, delikatnie, masując je
rytmicznie, drugą chwyciłam u nasady, zsuwając się i wracając w górę w tym
samym rytmie, w którym usta obejmowały go wyżej.
Ślina ciekła mi po
brodzie, mokre odgłosy wypełniały przestrzeń hali, a on patrzył na mnie z góry,
spokojny, z tym chłodnym uśmiechem, który sprawiał, że moje serce waliło jak
oszalałe.
Nagle zatrzymał ruch
dłoni w moich włosach, uniósł moją głowę na tyle, by spojrzeć mi w oczy, choć
nadal miałam go w ustach.
- Powiedz mi pełnym
zdaniem… czy chciałabyś, żebym wszedł w ciebie?
On uśmiechnął się tylko
chłodno, a jego biodra poruszyły się mocniej, wpychając się znów głębiej.
- Dobrze. - mruknął
spokojnie. - Może na to zasłużysz.
Wyciągnął kutasa z moich
ust nagle, a kropla śliny spłynęła mi po brodzie. Pociągnął mnie za włosy i
odsunął w stronę masywnego, zimnego filara.
- Obróć się. Oprzyj ręce
i wypnij się tak jak potrafisz.
Posłusznie zrobiłam to,
co kazał. Dłonie rozłożyłam na szorstkim metalu, spódnica podciągnęła się
wysoko, odsłaniając mnie całkowicie. Kolana mi drżały, a serce waliło tak, że
miałam wrażenie, że zaraz się przewrócę.
Stanął za mną, dłońmi
ścisnął moje biodra, a potem wszedł we mnie mocnym, zdecydowanym pchnięciem.
Krzyknęłam głośno, bo ruchy były mocne, rytmiczne, każde pchnięcie wbijało mnie
w zimny filar. Byłam cała rozpalona, mokra, poddana, a napięcie rosło we mnie
falami, aż zaczęłam jęczeć coraz głośniej, nie kontrolując niczego.
- Powiedz pełnym zdaniem,
co czujesz. - jego głos był spokojny, twardy, nadawał mi rytm tak samo, jak
jego biodra.
- C..czuje ..jaaak wy-pełnia
mnie pan s…swoim dużym kutasem, jak rozpadam się tuuutaj…bo jest pan zaaa duzy -
wyrzuciłam z siebie, a łzy stanęły mi w oczach od intensywności. – to jeeest …aaaah
Wtedy nagle zwolnił.
Jeszcze kilka powolnych pchnięć, tak drażniących, że chciałam krzyczeć, a
potem… zatrzymał się.
- Nie. - powiedział
chłodno. - Nie masz prawa dojść.
Sapnęłam, cała drżałam,
biodra ruszały się same w poszukiwaniu ulgi, ale on tylko przytrzymał mnie
mocniej, nie pozwalając na ani jeden dodatkowy ruch.
- Naucz się, że to ja
decyduję. - wyszeptał spokojnie przy moim uchu. - Twój orgazm nie należy do
ciebie.
Zsunęłam się powoli na
beton, nogi miałam jak z waty, kolana bolały, ale byłam posłuszna. Oparłam
dłonie o zimną podłogę i uniosłam głowę, kiedy stanął nade mną.
- Otwórz usta. -
powiedział spokojnie.
Zrobiłam to od razu,
gorący rumieniec płonął mi na twarzy. Wsunął się we mnie bez ostrzeżenia,
głęboko, a ja znów poczułam jego smak, ciężki i nieunikniony. Gardło odruchowo
ścisnęło się wokół niego, a oczy zaszły łzami.
- Posmakuj swoich
soczków. - mruknął, dłonią przytrzymując moją głowę. - Chcę, żebyś zapamiętała,
że to jest twój obowiązek.
Język zaczął pracować
posłusznie, a ślina spływała mi po brodzie. W ustach czułam intensywną
mieszankę, lepki smak mojej wilgoci, która wcześniej spływała po udach, teraz
zmieszanej z nim. To było obce, ciężkie, a jednak nie mogłam się odsunąć. Każde
pchnięcie wbijało we mnie świadomość, że smakuję siebie na jego kutasie, że
połykam wstyd razem z każdym ruchem języka.
Całe ciało płonęło
pragnieniem, kobiecość pulsowała wilgocią jeszcze mocniej, ale wiedziałam, że
ulga nie nadejdzie. Jedyną nagrodą była ta gorzka słodycz na języku i
świadomość, że spełniam jego rozkaz.
Każde pchnięcie w głąb
gardła odbierało mi oddech, a mokre, głośne odgłosy mieszały się z moim
zduszonym jękiem. Klęczałam przed nim całkowicie posłuszna, roztrzęsiona,
upokorzona i wiedziałam, że właśnie to sprawiało mu największą satysfakcję.
.
Podciągnął mnie
gwałtownie z kolan, dłonie mocno zacisnął na moich biodrach i posadził na starą
maszynę za mną, zimną i metalową
- Rozstaw nogi. -
polecił, a ja zrobiłam to bez wahania, cała roztrzęsiona, mokra, spragniona.
Sam stanął między moimi
udami, podciągnął spódnicę wysoko i jednym, mocnym pchnięciem wszedł we mnie.
Krzyknęłam głośno, odchylając głowę do tyłu, bo po wszystkim, co zrobił
wcześniej, moje ciało było tak rozpalone, że przyjęło go natychmiast,
całkowicie.
Rytm jego bioder był
szybki, zdecydowany, metal pod moimi dłoniami drżał przy każdym uderzeniu.
Jęczałam głośno, bezwstydnie, każdy oddech rwał się w krótkich spazmach, a
napięcie rosło jak fala, nie do zatrzymania.
- Powiedz pełnym zdaniem,
co czujesz teraz. - wymusił spokojnym głosem, nie zwalniając ani na moment.
- Czuję… że pan mnie
rozrywa… że pan mnie bierze całą… i że… że już zaraz… dojdę… - słowa urywały
się między jękami, moje ciało wyginało się w jego stronę, błagało o spełnienie.
On patrzył na mnie
chłodno, ale w oczach miał ten błysk kontroli. Przyspieszył jeszcze bardziej,
dłonie wbił w moje biodra, aż metal maszyny zgrzytał pod naszym ciężarem.
- Teraz możesz. - szepnął
do mojego ucha. - Teraz masz prawo dojść.
To wystarczyło. Fala
przeszła przez całe ciało, biodra uniosły się mimowolnie, a krzyk wyrwał mi się
z gardła. Orgazm wstrząsnął mną gwałtownie, mokrość rozlała się jeszcze
mocniej, zacisnęłam się na nim całkowicie, drżąc, łapiąc powietrze jak po
długim biegu.
A on trzymał mnie mocno,
prowadził do końca, jakby każde moje drżenie było jego własnym dziełem. Cała drżałam,
siedząc na zimnym metalu, gdy jego dłonie mocno chwyciły mnie za biodra i
ściągnęły z maszyny. Nogi miałam miękkie, ledwo utrzymywałam równowagę, a
spódnica opadła w nieładzie na uda.
- Na kolana. - polecił
spokojnie, jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie.
Zsunęłam się bez słowa,
opierając dłonie o beton. Byłam roztrzęsiona, mokra, wciąż drgająca po
orgazmie, kiedy stanął przede mną i wbił spojrzenie prosto w moje oczy.
- Otwórz buzię.
Posłusznie znów to
zrobiłam, byłam słaba, a on wsunął się we mnie głęboko, gwałtownie, jeszcze
kilka szybkich pchnięć i nagle poczułam, jak gorący strumień wypełnia mi usta.
Sapnęłam, dławiąc się, ale nie odsunęłam się nawet o milimetr. Jego dłoń na
mojej głowie przytrzymywała mnie mocno, aż musiałam przełknąć wszystko.
Kiedy w końcu pozwolił mi
odsunąć się i zaczerpnąć powietrza, poprawił pasek w spodniach, zupełnie
opanowany, jakby właśnie kończył lekcję matematyki.
- Suma twoich ocen daje
ci cztery na koniec roku. - powiedział chłodno, z tym samym lekkim uśmiechem,
który palił mnie w środku.
A potem odwrócił mnie,
dłonią przycisnął do filara i wymierzył jeden, mocny klaps w rozpalony już
tyłek. Skóra zapiekła gwałtownie, a jęk wyrwał mi się z gardła, choć starałam
się go stłumić.
- Wracaj do domu. - dodał
spokojnie, tonem nieznoszącym sprzeciwu. – I radzę ci się uczyć w przyszłym
roku.
Jego głos wybrzmiał w
pustej hali jak wyrok. Zgarnęłam swoje rzeczy spod drzwi, torbę przewiesiłam
przez ramię, a kurtkę ścisnęłam w dłoni. Nogi miałam miękkie, tyłek piekł od
klapsa, a w ustach wciąż czułam jego smak. Nie oglądałam się za siebie, wiedziałam,
że nie wolno. Po prostu wyszłam.
Droga powrotna była jak
sen. Szłam szybciej niż zwykle, udając, że mijani ludzie są niewidzialni. W
głowie miałam tylko echo jego dłoni, jego głosu, jego poleceń. W brzuchu
pulsowało gorąco, uda kleiły się od wilgoci, a wstyd mieszał się z
podnieceniem, którego nie mogłam opanować.
Kiedy zamknęłam drzwi
swojego pokoju, oparłam się o nie plecami, zsunęłam torbę z ramienia i
pozwoliłam, żeby upadła na podłogę. Oddychałam płytko, klatka piersiowa unosiła
się gwałtownie, serce waliło jak oszalałe. Wreszcie byliśmy sami – ja i cisza
czterech ścian. Myślałam, że w tym miejscu będę mogła złapać oddech.
Telefon w kieszeni
zawibrował. Drżącą dłonią wyciągnęłam go i spojrzałam na ekran. Zastrzeżony
numer. Otworzyłam wiadomość i krew odpłynęła mi z twarzy.
Filmik.
Na ekranie zobaczyłam
siebie – klęczącą na brudnym betonie fabryki, z ustami rozciągniętymi na jego
kutasie, łzami na policzkach i włosami w nieładzie. Każdy mój jęk, każdy ruch
głowy, każdy szczegół mojego upokorzenia nagrany tak wyraźnie, że miałam wrażenie,
jakby ktoś obcy oglądał to razem ze mną, w tej chwili, w moim pokoju.
Telefon zadźwięczał
ponownie.
„Niezłą suką jesteś.”
Dreszcz przeszedł mi po
plecach. To oznacza, ze ktoś nas widział w fabryce.
Jeszcze jeden SMS.
„Aniu, twój sekret jest
już mój. Wakacje będą długie… a ja mam zamiar się tobą pobawić. Chyba że wolisz
żebym kliknął ‘udostępnij’.”
Zamarłam. Ktoś znał moje
imię. Ktoś, kto to nagrał, wiedział, kim jestem.
Telefon wypadł mi z dłoni
i uderzył o podłogę. Stałam w miejscu, sparaliżowana, z sercem walącym tak
mocno, że bolała mnie klatka piersiowa. Czułam, jakby ściany pokoju nagle się
zwęziły, a ja znalazłam się w pułapce, z której nie ma wyjścia.
Komentarze
Prześlij komentarz