Poprawka z matematyki na kolanach (Part 4)

 


Stanęłam w progu, przyciśnięta ciężarem ciszy i własnego oddechu. Powietrze pachniało kurzem, rdzą i czymś starym, ciężkim, a echo moich kroków niosło się po pustych korytarzach. Wtedy go zobaczyłam - stał w półmroku, oparty o stalowy filar, jakby od dawna na mnie czekał. Spokojny, pewny siebie, z tym samym chłodnym uśmiechem, który palił mnie od środka.

- Zostaw wszystko przy drzwiach. - jego głos rozciął przestrzeń, niski, stanowczy, nie pozwalający na sprzeciw. - Torbę, kurtkę. Wszystko.

Palce trzęsły mi się, kiedy posłusznie zdjęłam z ramienia plecak i odłożyłam go pod ścianę. Kurtkę zsunęłam z ramion, starając się nie spotkać jego spojrzenia. Stałam tam przez chwilę w samej spódnicy i bluzce, naga pod materiałem, serce waliło jak młot.

- Teraz na czworaka podejdź do mnie. - Polecenie padło spokojnie, ale w jego tonie było coś, co sprawiło, że oddech mi się urwał.

Kolana ugięły się pode mną same. Oparłam dłonie o zimną posadzkę i ruszyłam powoli, krok po kroku, czując, jak spódnica unosi się niebezpiecznie wysoko. Każdy ruch bioder sprawiał, że kulki we mnie przesuwały się, rozpalając jeszcze bardziej, a wilgoć na udach była tak wyraźna, że bałam się, że zostawiam za sobą ślad.

Szłam tak do niego, czołgając się jak uległa dziewczyna, drżąca ze strachu i z podniecenia, a on tylko obserwował mnie z góry, spokojny, cierpliwy, pewny, że zrobię dokładnie to, co mi każe. Uniosłam wzrok, ale on tylko wskazał na swoje buty.

- Pocałuj. - rozkaz padł spokojnie, ale nie zostawiał miejsca na pytania.

Pochyliłam się więc i dotknęłam ustami czubka jego buta. Skóra była twarda, zimna, pachniała kurzem. Czułam, jak policzki płoną mi ze wstydu.

- Zrób to z uczuciem. - dodał, a ja posłusznie musnęłam usta o jego drugi but, powoli, starając się zrobić to tak, jak chciał.

- Wypnij tyłek, ładnie do góry.

Zamarłam tylko na sekundę, po czym posłusznie podniosłam biodra, opierając twarz i usta na jego bucie, całując go dalej. Spódnica uniosła się wysoko, odsłaniając mnie w pełni. I wtedy pierwszy raz poczułam uderzenie. Pas spadł na moje pośladki z sykiem, a ból przeszył mnie tak gwałtownie, że wyrwał mi się zduszony jęk.

- A-ahh… - jęknęłam.

- Ciii. Całuj dalej. - jego głos był spokojny, jakby nic się nie stało.

Posłusznie znów musnęłam usta o czubek buta, a wtedy kolejne uderzenie rozniosło się echem po hali. Skóra zapiekła, łzy stanęły mi w oczach, ale wiedziałam, że nie mogę się cofnąć.

- Dobrze… - powiedział cicho, mierząc pasem kolejny raz. - Grzeczna dziewczynka całuje, kiedy dostaje klapsy.

Kolejne uderzenie. Kolejny pocałunek. Ból mieszał się z podnieceniem, a w środku byłam tak mokra, że czułam, jak wilgoć spływa mi po udach.

Uderzenie zatrzymało się nagle, a ja, wciąż klęcząc przy jego butach, czułam gorąco bijące z pośladków. On pochylił się nade mną i jednym, zdecydowanym ruchem podciągnął moją spódnicę wysoko do góry. Byłam całkowicie odsłonięta, naga, z wilgocią błyszczącą na udach, w pozycji, która paliła mnie wstydem bardziej niż sam pas.

- Teraz będziesz liczyć. - jego głos był spokojny, wyważony, a w pustej hali niósł się jak wyrok. - Każde uderzenie. Wyraźnie. Zrozumiano?

- T-tak, panie profesorze… - wyszeptałam, drżąc, przyciskając usta z powrotem do jego buta.

Pas przeciął powietrze i spadł na moje pośladki z głośnym trzaskiem. Ból przeszył mnie ostro, aż jęknęłam, ale natychmiast wyszeptałam:
- J-jeden…

Drugie uderzenie. Gorętsze, boleśniejsze, a ja, z policzkami opartymi o zimną skórę buta, jęknęłam znowu.
- Dwa…

Trzecie. Czwarte. Kolejne uderzenia paliły skórę, a przy każdym mój głos drżał coraz bardziej.
- T-trzy… cztery…

Podniecenie mieszało się z bólem, a kulki we mnie podskakiwały przy każdym szarpnięciu ciała, sprawiając, że jęki były coraz bardziej niekontrolowane. Wilgoć ściekała mi po udach, a ja mimo łez liczyłam dalej, bo taki był rozkaz. On patrzył spokojnie, pas unosił się i opadał w równym rytmie, a ja wiedziałam, że muszę być grzeczną dziewczynką, bo inaczej… nie wytrzymam.

- Wstań. - jego głos był spokojny, ale nie znosił sprzeciwu.

Drżąc, podniosłam się z kolan i zrobiłam krok w bok. On skinął dłonią w stronę surowej, zimnej ściany.

- Oprzyj się. Ręce wysoko. Tyłek do góry.

Posłusznie położyłam dłonie na szorstkim betonie, serce waliło mi tak, że czułam puls w skroniach. Pośladki płonęły od śladów pasa, skóra była gorąca i wrażliwa na każdy dotyk, a spódnica wciąż podciągnięta odsłaniała mnie całkowicie.

Usłyszałam, jak podchodzi bliżej, aż jego ciało znalazło się tuż za mną. Dłoń spoczęła na moich biodrach, potem przesunęła się powoli po piekących pośladkach. Masował je mocno, pewnie, jakby sprawdzał swoje dzieło, a ja nie mogłam powstrzymać cichego jęku, gdy ból mieszał się z przyjemnością.

- Ładnie się zarumieniły… - mruknął nisko, a palce zagłębiły się mocniej, ściskając mnie tak, że aż przygryzłam wargę.

Nagle jego dłoń przesunęła się niżej, między uda. Instynktownie drgnęłam, ale nie odsunęłam się ani o krok. Byłam tak mokra, że nie musiał szukać, jego palce od razu poczuły wilgoć, która rozlała się po mojej kobiecości i spływała po udach.

- Cała mokra… - powiedział z cichym uśmiechem w głosie. - W sam raz na wieczór.

Zacisnęłam dłonie na zimnym betonie, wstyd płonął mi na twarzy, ale ciało trzęsło się z podniecenia, bo jego dotyk był nie do zniesienia.

- P-proszę pana… ja… zaraz… - sapnęłam, gryząc wargę, bo każdy dotyk zbliżał mnie do krawędzi.

On uśmiechnął się spokojnie, a jego palce zaczęły krążyć szybciej, mocniej, tak że ciało zadrżało mi całe, a nogi prawie się ugięły. Czułam, że orgazm jest tuż-tuż, że wystarczy jeszcze sekunda…

I wtedy, jednym pewnym, brutalnie szybkim gestem pociągnął za sznureczek. Kulki wysunęły się z wilgotnym dźwiękiem, a w ich miejsce znalazły się jego dwa palce.

Krzyknęłam zaskoczona, przyciskając czoło do ściany, bo było to mocniejsze, gwałtowniejsze niż się spodziewałam. Czułam, jak moje wnętrze zaciska się na nim, mokre, rozpalone, całkowicie poddane jego woli.

- Jesteś tak mokra dla mnie. - powiedział nisko, spokojnie, a jego palce poruszyły się we mnie tak pewnie, że odebrało mi dech.

Byłam cała mokra, roztrzęsiona, a świadomość, że to on wyjął zabawkę i zastąpił ją własną dłonią, sprawiła, że wstyd i podniecenie wymieszały się w jedno. Jego dwa palce poruszały się we mnie zdecydowanie, rytmicznie, aż biodra zaczęły odruchowo cofać się i napierać z powrotem.

- Powiedz mi, co czujesz, kiedy moje palce są w tobie. - głos miał spokojny, stanowczy.

Zacisnęłam dłonie na zimnym betonie, jęknęłam głośno, ale zmusiłam się do odpowiedzi.
- C-czuję, że… pana palce… wypełniają mnie całkowicie… cco sprawia, że nie mogę już wytrzymać…

On przyspieszył, mocniej, głębiej, aż jęk wyrwał mi się z gardła, a biodra same wypięły się do tyłu.

- A teraz? - spytał chłodno, poruszając palcami tak gwałtownie, że cały brzuch mi się napinał.

- Teraz czuję, że… zaraz wybuchnę… panie profesorze… że zaraz stracę kontrolę… aaahh… - głos załamał się, a każde słowo przeciągałam między jękami.

- Dobrze. - jego uśmiech widziałam w wyobraźni, nawet stojąc twarzą do ściany. - Jeszcze jedno. Powiedz pełnym zdaniem, kto decyduje, czy dojdziesz.

Palce we mnie przyspieszyły, rozciągając i penetrując tak, że płakałam już z napięcia.
- P-pan… tylko pan decyduje, czy mogę dojść… ja nie mam prawa… - wyjęczałam, a głos drżał od rozkoszy i wstydu.

I wtedy znów zatrzymał się nagle, jego palce wysunęły się ze mnie nagle, zostawiając pustkę, której nie dało się znieść. Opierałam czoło o zimny mur, sapiąc ciężko, mokra i roztrzęsiona, a uda miałam całe wilgotne.

- Ręce zostają na ścianie. - polecił spokojnie. - Nie ruszaj się.

Stałam więc tak, z biodrami wypiętymi, cała otwarta i bezbronna. Po chwili usłyszałam charakterystyczny świst i… klaps. Jego dłoń spadła na mój pośladek mocno, głośno, a skóra, już obolała od pasa, zapiekła tak, że aż jęknęłam.

- Aahh…

Drugie uderzenie, tym razem wprost w moją kobiecość. Rozległ się wilgotny trzask, a ja prawie podskoczyłam w miejscu, bo ból i przyjemność eksplodowały naraz.

- Powiedz mi, co czujesz, kiedy pas muska twoją cipke. - zażądał, a jego dłoń znów uniosła się wysoko.

- Doprowadza mnie to do szału… moment w którym kiedy ból i podniecenie mieszają się ze sobą. AAAAAaaaa. To jest przyjemne, a zarazem boli jak cholera. - słowa mieszały się z jękami, a pośladki piekły coraz mocniej.

Kolejny klaps. Najpierw w tyłek, potem znów w kobiecość. Każde uderzenie odbijało się echem w pustej hali, a ja jęczałam coraz głośniej, biodra same wypinały się do tyłu, prosząc o więcej.

Byłam cała rozpalona, roztrzęsiona, mokra tak, że czułam strużki spływające po udach. Każdy cios, zamiast mnie powstrzymać, podsycał ogień, aż miałam wrażenie, że oszaleję, jeśli nie dostanę ulgi.

Kolejny klaps rozszedł się echem po hali, a ja jęknęłam tak głośno, że sama nie poznałam swojego głosu. Pośladki płonęły, kobiecość pulsowała, byłam roztrzęsiona, cała mokra, to wtedy uderzeniu ustały. Poczułam jego dłoń wplatającą się w moje włosy, mocny chwyt, który uniósł moją głowę do góry.
- Wystarczy. - mruknął spokojnie. - Chodź tu.

Szarpnięciem włosów postawił mnie naprzeciw siebie. Spojrzał na mnie z góry, a potem wskazał podłogę.
- Klęknij.

Zrobiłam to od razu, serce waliło mi jak oszalałe. On rozpiął pasek, a spojrzenie miał spokojne, pewne, jakby to był kolejny punkt lekcji.
- Teraz pokażesz mi jaką dziwką jesteś. - powiedział cicho, a jego ton sprawił, że dreszcz przeszedł mi po całym ciele. Uniósł lekko moją brodę, zmuszając, bym spojrzała mu w oczy.
Klęczałam u jego stóp, serce waliło mi w piersi, a dłonie drżały na zimnym betonie. On stał spokojny, patrząc na mnie z góry, z tym chłodnym uśmiechem, który doprowadzał mnie do szału. Jednym ruchem rozpiął spodnie i jego penis wyskoczył, był twardy i gotowy.

- Otwórz buzię. - rozkaz padł spokojnie, stanowczo.

Zrobiłam to bez wahania, choć policzki płonęły mi ze wstydu. Wsunął się w moje usta pewnie, głęboko, aż oczy zaszkliły mi się łzami. Sapnęłam cicho, język odruchowo oplótł go, a jego dłoń mocniej zacisnęła się na moich włosach, nadając rytm.

- Dobra dziewczynka… tak pokaż mi jak bierzesz go do końca. - rozkazał spokojnie.

Z gardła wyrwał mi się tylko bełkotliwy dźwięk, przerywany oddechem i mokrym odgłosem:
- Mmmh… aaah… t-tak…

On zaśmiał się cicho, wciąż prowadząc moje ruchy, głębiej, mocniej.
- Głośniej i pełnym zdaniem.

Łzy płynęły mi po policzkach, ślina spływała po brodzie, a mimo to próbowałam mówić, słowa urywały się między kolejnymi pchnięciami:
- T-tak… aaahh… lubię… smakować… p-pana kutaaahss…

Jęki i mokre mlaskanie zagłuszały sens wypowiedzi, a on obserwował to z chłodnym spokojem, jakby każdy niezrozumiały sylabiczny jęk był dowodem mojej uległości.

- Grzeczna dziewczynka… - mruknął, przyciągając mnie mocniej, aż niemal dławiłam się nim. - Jeszcze głębiej.

Mój głos zanikł całkowicie w mokrym, gardłowym bełkocie, a on wiedział, że spełniam jego rozkaz najlepiej, jak potrafię, mimo że słowa gubiły się w moich ustach.

Rytm jego bioder przyspieszył, a ręka na moich włosach mocniej przytrzymywała głowę, aż byłam zmuszona brać go coraz głębiej, dławić się, jęczeć i mlaskać głośniej. Łzy spływały mi po policzkach, ślina ciekła po brodzie, a bełkotliwe próby mówienia mieszały się z mokrym odgłosem, którego nie mogłam opanować.

- Jeszcze chwila. - warknął spokojnie, twardo. - Rozluźnij to gardło i bądź grzeczna.

Czułam, jak jego ciało napina się nagle, a potem gorący strumień zalał mi usta. Odruchowo jęknęłam, próbując cofnąć głowę, ale jego dłoń mocniej przycisnęła mnie do siebie, aż musiałam połknąć wszystko. Smak był intensywny, lepki, rozlał się po języku, a ja przełknęłam posłusznie, z policzkami czerwonymi od wstydu.

Kiedy wreszcie pozwolił mi odsunąć się i złapać oddech, spojrzał na mnie z góry, poprawiając pasek w spodniach, zupełnie spokojny, jakby właśnie zakończył zwykłą lekcję.

- No całkiem nieźle, połykasz jak zawodowa kurwa. . - powiedział cicho, z chłodnym uśmiechem. - To się nazywa dobrze wykonane zadanie.

Przez chwilę milczał, a ja wciąż klęczałam przed nim, roztrzęsiona, mokra, z łzami na twarzy i gorącem między udami.

- Gratuluję. - dodał spokojnie, tonem nauczyciela stawiającego ocenę. - Właśnie poprawiłaś kolejną kartkówkę na piątkę.

Moje serce podskoczyło, a w brzuchu zacisnęło się z napięcia. Wiedziałam, że to jeszcze nie koniec… i że każde jego słowo wiąże mnie coraz mocniej.

Jego biodra wciąż były blisko mojej twarzy, ciężar pulsował głęboko w moich ustach, a ja łapałam oddech przez nos, czując jak ślina miesza się z resztkami jego smaku. Wtedy poczułam szarpnięcie we włosach, które zmusiło mnie, by spojrzeć na niego od dołu.

- No to co druga runda. - bardziej stwierdził niż zapytał, stanowczo. - Zajmij się moimi jajami, kiedy masz mnie w ustach.

Spojrzałam na niego szeroko otwartymi, zaszklonymi oczami, policzki miałam mokre, a serce waliło mi jak młot. Powoli uniosłam rękę, wciąż utrzymując go w ustach, czując jak głęboko wypełnia mi gardło. Palce drżały, kiedy musnęłam je od dołu, ostrożnie, niepewnie, a on tylko wydał krótki pomruk zadowolenia.

- Mocniej. - dodał, pchając się głębiej w moje usta.

Jęknęłam gardłowo, dławiąc się, a jednocześnie zaczęłam masować jego jądra całą dłonią, okrężnie, posłusznie, tak jak kazał. Ślina ciekła mi po brodzie, język musiał radzić sobie z jego twardością, a palce zajmowały się nim od dołu. Byłam cała skupiona tylko na tym, by zadowolić go tak, jak chciał.

- Grzeczna dziewczynka… - mruknął, naciskając mnie mocniej na swoje biodra. - bardzooooo posłuszna.

Wciąż miałam go głęboko w ustach, kiedy nachylił się lekko, chwytając mnie mocniej za włosy i nadając rytm moim ruchom.

- Obie dłonie. - powiedział twardo. - Jedna na jajach… druga u podstawy.

Zaszkliły mi się oczy, ale zrobiłam, co kazał. Jedną dłonią objęłam jego jądra, delikatnie, masując je rytmicznie, drugą chwyciłam u nasady, zsuwając się i wracając w górę w tym samym rytmie, w którym usta obejmowały go wyżej.

Ślina ciekła mi po brodzie, mokre odgłosy wypełniały przestrzeń hali, a on patrzył na mnie z góry, spokojny, z tym chłodnym uśmiechem, który sprawiał, że moje serce waliło jak oszalałe.

Nagle zatrzymał ruch dłoni w moich włosach, uniósł moją głowę na tyle, by spojrzeć mi w oczy, choć nadal miałam go w ustach.

- Powiedz mi pełnym zdaniem… czy chciałabyś, żebym wszedł w ciebie?

Z gardła wyrwał mi się tylko bełkotliwy jęk, przytłumiony jego obecnością, ale starałam się mówić, słowa rozciągały się między mokrymi odgłosami:
- Mmmhh… t-tak… chcę, żeby pan był we mnie… chcę czuć pana w sobie…

On uśmiechnął się tylko chłodno, a jego biodra poruszyły się mocniej, wpychając się znów głębiej.

- Dobrze. - mruknął spokojnie. - Może na to zasłużysz.

Wyciągnął kutasa z moich ust nagle, a kropla śliny spłynęła mi po brodzie. Pociągnął mnie za włosy i odsunął w stronę masywnego, zimnego filara.

- Obróć się. Oprzyj ręce i wypnij się tak jak potrafisz.

Posłusznie zrobiłam to, co kazał. Dłonie rozłożyłam na szorstkim metalu, spódnica podciągnęła się wysoko, odsłaniając mnie całkowicie. Kolana mi drżały, a serce waliło tak, że miałam wrażenie, że zaraz się przewrócę.

Stanął za mną, dłońmi ścisnął moje biodra, a potem wszedł we mnie mocnym, zdecydowanym pchnięciem. Krzyknęłam głośno, bo ruchy były mocne, rytmiczne, każde pchnięcie wbijało mnie w zimny filar. Byłam cała rozpalona, mokra, poddana, a napięcie rosło we mnie falami, aż zaczęłam jęczeć coraz głośniej, nie kontrolując niczego.

- Powiedz pełnym zdaniem, co czujesz. - jego głos był spokojny, twardy, nadawał mi rytm tak samo, jak jego biodra.

- C..czuje ..jaaak wy-pełnia mnie pan s…swoim dużym kutasem, jak rozpadam się tuuutaj…bo jest pan zaaa duzy - wyrzuciłam z siebie, a łzy stanęły mi w oczach od intensywności. – to jeeest …aaaah

Wtedy nagle zwolnił. Jeszcze kilka powolnych pchnięć, tak drażniących, że chciałam krzyczeć, a potem… zatrzymał się.

- Nie. - powiedział chłodno. - Nie masz prawa dojść.

Sapnęłam, cała drżałam, biodra ruszały się same w poszukiwaniu ulgi, ale on tylko przytrzymał mnie mocniej, nie pozwalając na ani jeden dodatkowy ruch.

- Naucz się, że to ja decyduję. - wyszeptał spokojnie przy moim uchu. - Twój orgazm nie należy do ciebie.

Szarpnął mnie za włosy, zmuszając, żebym odwróciła się w jego stronę i spojrzała mu w oczy.
- Na kolana.

Zsunęłam się powoli na beton, nogi miałam jak z waty, kolana bolały, ale byłam posłuszna. Oparłam dłonie o zimną podłogę i uniosłam głowę, kiedy stanął nade mną.

- Otwórz usta. - powiedział spokojnie.

Zrobiłam to od razu, gorący rumieniec płonął mi na twarzy. Wsunął się we mnie bez ostrzeżenia, głęboko, a ja znów poczułam jego smak, ciężki i nieunikniony. Gardło odruchowo ścisnęło się wokół niego, a oczy zaszły łzami.

- Posmakuj swoich soczków. - mruknął, dłonią przytrzymując moją głowę. - Chcę, żebyś zapamiętała, że to jest twój obowiązek.

Język zaczął pracować posłusznie, a ślina spływała mi po brodzie. W ustach czułam intensywną mieszankę, lepki smak mojej wilgoci, która wcześniej spływała po udach, teraz zmieszanej z nim. To było obce, ciężkie, a jednak nie mogłam się odsunąć. Każde pchnięcie wbijało we mnie świadomość, że smakuję siebie na jego kutasie, że połykam wstyd razem z każdym ruchem języka.

Całe ciało płonęło pragnieniem, kobiecość pulsowała wilgocią jeszcze mocniej, ale wiedziałam, że ulga nie nadejdzie. Jedyną nagrodą była ta gorzka słodycz na języku i świadomość, że spełniam jego rozkaz.

Każde pchnięcie w głąb gardła odbierało mi oddech, a mokre, głośne odgłosy mieszały się z moim zduszonym jękiem. Klęczałam przed nim całkowicie posłuszna, roztrzęsiona, upokorzona i wiedziałam, że właśnie to sprawiało mu największą satysfakcję.

.

Podciągnął mnie gwałtownie z kolan, dłonie mocno zacisnął na moich biodrach i posadził na starą maszynę za mną, zimną i metalową

- Rozstaw nogi. - polecił, a ja zrobiłam to bez wahania, cała roztrzęsiona, mokra, spragniona.

Sam stanął między moimi udami, podciągnął spódnicę wysoko i jednym, mocnym pchnięciem wszedł we mnie. Krzyknęłam głośno, odchylając głowę do tyłu, bo po wszystkim, co zrobił wcześniej, moje ciało było tak rozpalone, że przyjęło go natychmiast, całkowicie.

Rytm jego bioder był szybki, zdecydowany, metal pod moimi dłoniami drżał przy każdym uderzeniu. Jęczałam głośno, bezwstydnie, każdy oddech rwał się w krótkich spazmach, a napięcie rosło jak fala, nie do zatrzymania.

- Powiedz pełnym zdaniem, co czujesz teraz. - wymusił spokojnym głosem, nie zwalniając ani na moment.

- Czuję… że pan mnie rozrywa… że pan mnie bierze całą… i że… że już zaraz… dojdę… - słowa urywały się między jękami, moje ciało wyginało się w jego stronę, błagało o spełnienie.

On patrzył na mnie chłodno, ale w oczach miał ten błysk kontroli. Przyspieszył jeszcze bardziej, dłonie wbił w moje biodra, aż metal maszyny zgrzytał pod naszym ciężarem.

- Teraz możesz. - szepnął do mojego ucha. - Teraz masz prawo dojść.

To wystarczyło. Fala przeszła przez całe ciało, biodra uniosły się mimowolnie, a krzyk wyrwał mi się z gardła. Orgazm wstrząsnął mną gwałtownie, mokrość rozlała się jeszcze mocniej, zacisnęłam się na nim całkowicie, drżąc, łapiąc powietrze jak po długim biegu.

A on trzymał mnie mocno, prowadził do końca, jakby każde moje drżenie było jego własnym dziełem. Cała drżałam, siedząc na zimnym metalu, gdy jego dłonie mocno chwyciły mnie za biodra i ściągnęły z maszyny. Nogi miałam miękkie, ledwo utrzymywałam równowagę, a spódnica opadła w nieładzie na uda.

- Na kolana. - polecił spokojnie, jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie.

Zsunęłam się bez słowa, opierając dłonie o beton. Byłam roztrzęsiona, mokra, wciąż drgająca po orgazmie, kiedy stanął przede mną i wbił spojrzenie prosto w moje oczy.

- Otwórz buzię.

Posłusznie znów to zrobiłam, byłam słaba, a on wsunął się we mnie głęboko, gwałtownie, jeszcze kilka szybkich pchnięć i nagle poczułam, jak gorący strumień wypełnia mi usta. Sapnęłam, dławiąc się, ale nie odsunęłam się nawet o milimetr. Jego dłoń na mojej głowie przytrzymywała mnie mocno, aż musiałam przełknąć wszystko.

Kiedy w końcu pozwolił mi odsunąć się i zaczerpnąć powietrza, poprawił pasek w spodniach, zupełnie opanowany, jakby właśnie kończył lekcję matematyki.

- Suma twoich ocen daje ci cztery na koniec roku. - powiedział chłodno, z tym samym lekkim uśmiechem, który palił mnie w środku.

A potem odwrócił mnie, dłonią przycisnął do filara i wymierzył jeden, mocny klaps w rozpalony już tyłek. Skóra zapiekła gwałtownie, a jęk wyrwał mi się z gardła, choć starałam się go stłumić.

- Wracaj do domu. - dodał spokojnie, tonem nieznoszącym sprzeciwu. – I radzę ci się uczyć w przyszłym roku.

Jego głos wybrzmiał w pustej hali jak wyrok. Zgarnęłam swoje rzeczy spod drzwi, torbę przewiesiłam przez ramię, a kurtkę ścisnęłam w dłoni. Nogi miałam miękkie, tyłek piekł od klapsa, a w ustach wciąż czułam jego smak. Nie oglądałam się za siebie, wiedziałam, że nie wolno. Po prostu wyszłam.

Droga powrotna była jak sen. Szłam szybciej niż zwykle, udając, że mijani ludzie są niewidzialni. W głowie miałam tylko echo jego dłoni, jego głosu, jego poleceń. W brzuchu pulsowało gorąco, uda kleiły się od wilgoci, a wstyd mieszał się z podnieceniem, którego nie mogłam opanować.

Kiedy zamknęłam drzwi swojego pokoju, oparłam się o nie plecami, zsunęłam torbę z ramienia i pozwoliłam, żeby upadła na podłogę. Oddychałam płytko, klatka piersiowa unosiła się gwałtownie, serce waliło jak oszalałe. Wreszcie byliśmy sami – ja i cisza czterech ścian. Myślałam, że w tym miejscu będę mogła złapać oddech.

Telefon w kieszeni zawibrował. Drżącą dłonią wyciągnęłam go i spojrzałam na ekran. Zastrzeżony numer. Otworzyłam wiadomość i krew odpłynęła mi z twarzy.

Filmik.

Na ekranie zobaczyłam siebie – klęczącą na brudnym betonie fabryki, z ustami rozciągniętymi na jego kutasie, łzami na policzkach i włosami w nieładzie. Każdy mój jęk, każdy ruch głowy, każdy szczegół mojego upokorzenia nagrany tak wyraźnie, że miałam wrażenie, jakby ktoś obcy oglądał to razem ze mną, w tej chwili, w moim pokoju.

Telefon zadźwięczał ponownie.

„Niezłą suką jesteś.”

Dreszcz przeszedł mi po plecach. To oznacza, ze ktoś nas widział w fabryce.

Jeszcze jeden SMS.

„Aniu, twój sekret jest już mój. Wakacje będą długie… a ja mam zamiar się tobą pobawić. Chyba że wolisz żebym kliknął ‘udostępnij’.”

Zamarłam. Ktoś znał moje imię. Ktoś, kto to nagrał, wiedział, kim jestem.

Telefon wypadł mi z dłoni i uderzył o podłogę. Stałam w miejscu, sparaliżowana, z sercem walącym tak mocno, że bolała mnie klatka piersiowa. Czułam, jakby ściany pokoju nagle się zwęziły, a ja znalazłam się w pułapce, z której nie ma wyjścia.

Komentarze

Popularne posty