Ups, Wszyscy Patrzą (Part 2)

 


Stałam oparta o bar, sukienka tak obcisła, że czułam każdy ruch materiału na skórze, barman gapił się bezwstydnie na moje cycki, a za mną słyszałam bełkotliwe komentarze, chamskie żarty i głośny rechot. „Ładna dupa”, „Widzisz, jak jej się materiał napina? Zaraz pęknie na tym tyłku.”, „No, no, taka cipka to się nie marnuje.”, „Ja bym jej zaraz przylał, żeby wiedziała, gdzie jej miejsce.”, „Ej, stary, patrz, nawet nie ma gaci, dziwka gotowa.” Boże… oni tak serio? No dobra, stoję tutaj jak ostatnia idiotka, a oni komentują mój tyłek jakby to był program w telewizji. Czułam, jak mi się robi gorąco na policzkach, miałam ochotę zakryć twarz rękami i uciec, a jednocześnie moje ciało było całe w dreszczach. Ładna dupa. Serio? Czy ja właśnie rumienię się, bo obcy koleś powiedział, że mam ładną dupę? Co jest ze mną nie tak?

Każde słowo wbijało się we mnie jak igła, ale zamiast mnie odepychać, sprawiało, że moje uda robiły się ciężkie, a w środku czułam coraz większą wilgoć. Nie, nie, nie możesz… ale Boże, jak oni patrzą… czuję to, widzę to kątem oka.

W mojej klatce serce waliło jak bęben, myśli skakały mi po głowie jak głupie: uciekaj, zostań, co powiedzą znajomi, czy ktoś mnie rozpozna, czy to w ogóle dzieje się naprawdę? I jednocześnie, wstyd przyklejał mnie do tego baru mocniej niż klej. Chciałam krzyczeć, że to za dużo, a zamiast tego stałam, wypięta, z tyłkiem na widoku, a w brzuchu czułam ten głupi, podniecający ucisk, którego nie mogłam już ignorować.

Telefon zawibrował i kiedy zobaczyłam te słowa, aż mi ręce zdrętwiały.

Boże… on chyba oszalał. Mam się uśmiechać? Mam podziękować? Przecież to jest chore, cieszyć się, że ktoś dał ci w dupę, ale z drugiej strony… no sama nie wiem. Czułam, że zaraz się spalę, czułam jak mi gardło wysycha, a uda drżą, jakbym zaraz miała upaść.

Mocna, ciężka dłoń spadła na mój tyłek, tak bez zapowiedzi, tak pewnie, że aż wciągnęłam powietrze głośniej, niż powinnam. To nie był żaden żartobliwy klapsik,  to było głośne plask, takie że aż sukienka podjechała wyżej, materiał napiął się i odkrył więcej uda, niż chciałam. Czułam gorąco na skórze, palący ślad jego dłoni, czułam jakby wszyscy nagle zobaczyli, że nie mam nic pod spodem.

I zanim zdążyłam pomyśleć, już robiłam to, co kazał, zaśmiałam się. Głupio, nerwowo, jak idiotka, aż barman spojrzał na mnie z uniesioną brwią. „Dziękuję…” wymknęło mi się jak szept, drżący i kokieteryjny jednocześnie, kompletnie nie mój.

W środku cała się trzęsłam, to było okropne i cudowne naraz. Bałam się, że zaraz ktoś zobaczy więcej, że ta sukienka zsunie się jeszcze o centymetr i już nie będzie odwrotu. Czułam wstyd tak potężny, że chciałam się zapaść pod ziemię, i równocześnie pulsujące ciepło, które wbijało mnie w blat baru jak gwóźdź. Każdy ich śmiech, każde spojrzenie, każde „Ale się wypięła, kurwa, sama się prosi”, wbijało się we mnie jak kolejne uderzenie. A ja… ja nie umiałam tego zatrzymać.

Pierwszy klaps i moja reakcja, właśnie to ich podkręciło. Usłyszeli mój śmiech, moje podziękowanie, jakby to była zachęta, zaproszenie. Następny klepnął mnie szybciej, mocniej, tak że aż biodra mi drgnęły do przodu. „Dziękuję…” wymknęło mi się znów, tym razem bardziej zduszonym tonem, a oni zaczęli się śmiać i gadać, że jestem „puszczalska”, że „proszę się sama wystawiam”.

Kolejny klaps. I jeszcze jeden. Różne dłonie, różna siła,  raz piekące uderzenie, raz lżejsze, ale każde sprawiało, że sukienka podciągała się wyżej, że moje uda były coraz bardziej nagie. Starałam się nie poprawiać materiału, wiedziałam, że to część gry, ale w środku cała wrzałam ze wstydu.

Między moimi nogami już było lepko, nie mogłam uwierzyć, że reaguję tak na łapska obcych facetów, którzy traktują mnie jak byle dziewkę w klubie. A jednak moje ciało nie kłamało. Każdy klaps wysyłał falę ciepła w dół brzucha, a im bardziej się śmiali, im bardziej mnie klepali, tym trudniej było mi złapać oddech.

Byłam zawstydzona, czerwona jak burak, a jednocześnie cała mokra i rozpalona. Miałam wrażenie, że jeśli ktoś jeszcze mnie uderzy, to spalę się ze wstydu i zarazem dojdę z  podniecenia, z tego dziwnego, chorego szczęścia, że spełnia się coś, o czym od dawna fantazjowałam.

Telefon zawibrował.

Co?! Przełknęłam ślinę jak głupia, serio mam to zrobić? Jak podniosę ręce do góry, to dupa i cipa będą na wierzchu, jeśli kucnę też. No to jak? Niby jak mam to zrobić, żeby nie wyglądać na kompletną dziwkę, skoro każda opcja kończy się tym samym, a z drugiej strony… czy ja w sumie nią nie jestem? Znów mam podziękować? Boże, przecież nie mam majtek, nic mnie tam nie osłania, jeśli ktoś się odważy, to nie będzie żadnej zasłony, każdy to zobaczy, każdy będzie wiedzieć.

Czułam, jak robi mi się gorąco tylko od samej myśli, a jednocześnie brzuch ścisnął mi się ze strachu. To już nie była zwykła zabawa przy barze, to była wystawa na serio, jakbym sama podpisała się pod ogłoszeniem „weź mnie”, i nagle nie byłam pewna, czy dam radę, czy padnę, czy się rozpłaczę. Moje dłonie drżały tak, że ledwo odłożyłam telefon do torebki, a kolana miałam miękkie jak wata, jakbym już zaraz miała się ugiąć i… poszłam w stronę głównej sali tam gdzie było najwięcej ludzi, bo coś dziwnego w środku mówiło mi, że chcę.

„Do końca następnej piosenki w uszach dudnił bas, refren się rozkręcał, każdy takt brzmiał jak odliczanie do mojego końca. Myśli skakały mi jak szalone: a jeśli ktoś się odważy? jeśli dotknie? jeśli rozchyli? co wtedy? co jeśli naprawdę zobaczą wszystko? Czułam już, jak uda mam mokre, jak między nogami lepko i wilgotno, wbrew rozsądkowi, wbrew logice.

Oparłam plecy o ścianę, kolana aż drżały, kiedy kucnęłam. Ręce poszły w górę, tak jak kazał i od razu poczułam, jak sukienka podciąga się jeszcze wyżej, napina się na biodrach i zostawia tylko cienką linię materiału na granicy przyzwoitości. W ustach miałam sucho, więc uśmiech był bardziej nerwowy, zbyt szeroki, jakbym sama ze sobą nie mogła się zdecydować, czy gram w to kokietkę, czy idiotkę. Muzyka dudniła, światła migały, a ja czułam, że jestem wystawiona jak trofeum.

I wtedy zobaczyłam je, dziewczyny tańczące obok, wszystkie wystrojone, długie włosy, wysokie obcasy, drogie sukienki, makijaż perfekcyjny. Patrzyły na mnie tak, jakby widziały tanią uliczną dziwkę, której nie powinno tu być. Jedna przechyliła głowę, uniosła brew, druga szepnęła coś do koleżanki i obie zachichotały, zakrywając usta dłońmi. Ich spojrzenia były ostrzejsze niż każdy komentarz faceta.

Męskie spojrzenia… te wbijały się we mnie jak gwoździe i równocześnie rozsadzały mnie od środka. Czułam je na udach, na biodrach, na piersiach, po prostu wszędzie. Niektórzy gapili się otwarcie, bez żadnych hamulców, inni próbowali udawać, że patrzą kątem oka, a ja widziałam to i tak. Widziałam też, jak materiał spodni robi się ciasny, jak pojawia się namiot, jak ich dłonie wędrują w kieszenie, by to ukryć. Boże, oni naprawdę się podniecają mną. Moim upokorzeniem. Zamiast mnie to złamać, poczułam dreszcz, wstyd i podniecenie mieszały się tak, że sama nie wiedziałam, czy zaraz się rozpłaczę, czy zacznę jęczeć z rozkoszy.

Jedna z tych pięknych lasek, wysoka w złotych szpilkach, z włosami jak lśniący wodospad, podeszła do mnie wolnym, pewnym krokiem. Spojrzała na mnie z góry, lekko skrzywiła usta, jakby właśnie oceniała moje buty, a potem bez ostrzeżenia walnęła mnie w twarz. Mocny, perfekcyjny liść, tak głośny, że aż echo poszło przez muzykę.

Zanim zdążyłam odetchnąć, złapała mnie za twarz, jej długie paznokcie wbiły się w moje policzki, aż jęknęłam. Usta same rozchyliły mi się od nacisku, a ona patrzyła na mnie chłodno, z wyższością, jakby trzymała w rękach coś, co należało tylko do niej. Patrzyłam na nią w szoku, z łzami zbierającymi się w kącikach oczu, policzek piekł jak ogień, a wtedy ona po prostu… splunęła. Prosto w moje rozchylone usta.

Śmiechy wokół od razu wybuchły, ostrzejsze, głośniejsze, jakby wszyscy czekali właśnie na ten moment. A ja nie mogłam nawet zamknąć ust, jej ślina spłynęła mi po języku, gorąca fala wstydu aż rozdarła mnie od środka.

I wtedy jej koleżanka podeszła, ta w czerwonej mini, z uśmieszkiem, jakby robiła mi największą przysługę tego wieczoru. Chwyciła za moją sukienkę, czy wspominałam ze była bez ramiączek, to tak, jednym zdecydowanym ruchem ściągnęła materiał w dół. Nie miałam nawet chwili, by się zasłonić. Sukienka zsunęła się, odsłaniając moje pełne piersi, a sutki stały sztywno, twarde i ciemne jak dwa małe guziki.

Serce skoczyło mi do gardła, a w głowie zrobiło się pusto, jakby ktoś jednym ruchem wyłączył światło. Boże… wszyscy to widzą.

— Jeśli już jesteś dziwką, to chociaż rób to dobrze — rzuciła cicho, ale tak, żeby każdy usłyszał, i roześmiała się. Ich śmiech odbił się od ścian klubu jak echo, a ja poczułam, że staję się małym obiektem do oglądania, do oceniania, do rozkazywania.

I wtedy jedna łza spłynęła mi po policzku, głupia, niekontrolowana, jak zdrada mojego własnego ciała. Chciałam ją zetrzeć, ukryć, zanim ktoś zobaczy, ale nie zdążyłam. Drugi policzek spadł na moją twarz — ostry, szybki, z tym wyraźnym akcentem dezaprobaty, aż zasyczałam z bólu.

— Nie opuszczaj rąk, kurwo — warknięcie tuż obok przeszyło mnie bardziej niż samo uderzenie. — Jak chcesz robić show, to podziękuj, a nie rób smutnych oczu.

Słowa paliły mnie jak wódka wlatająca do gardła na pusty żołądek. W głowie miałam huragan myśli: to przecież gra, ja tego chciałam, zgodziłam się, to moja rola — a jednocześnie barykada w środku krzyczała nie!, bo to było za dużo, za prawdziwe. Ale moje ciało zdradzało mnie natychmiast: sutki po klapsach i ściśnięciu były tak czułe, że bolały i podniecały jednocześnie, a między udami robiło się mokro, zdradliwie, nie do ukrycia.

Dziewczyny przyglądały się z satysfakcją, jedne uśmiechnięte, inne kiwały głowami jak surowe sędziny na pokazie, a dookoła gwizdy i śmiechy facetów wbijały mnie w ziemię. A ja wciąż kucałam, z rękami w górze, odsłonięta, obolała, wystawiona na pokaz.

— No dalej — mruknęła tamta, pochylając się nade mną z tym chłodnym uśmiechem. — Pokaż im, że umiesz być dobra w tym, co robisz.

Przełknęłam ślinę, czułam jeszcze smak tamtej, która splunęła mi wcześniej w usta, i podniosłam głos, drżący, ledwo pewny:

— Dziękuję… za to, że odkryłaś moje piersi… i że mnie spoliczkowałaś.

Po czym uśmiechnęłam się, bo taka była moja rola, wymuszony, nerwowy uśmiech, a kolejna łza spływała mi po twarzy. I wiedziałam, że za chwilę wszystko pójdzie dalej, bo plan, który mój właściciel wymyślił, miał jeszcze wiele aktów.

Dziewczyny przetarły szlaki kolejnym odważnym, bo po chwili podszedł do mnie typowy klubowy samiec, ciężki zapach wódki i tanich perfum, spojrzenie bez cienia wstydu, jakby dokładnie wiedział, że może sobie pozwolić na wszystko co chce. Patrzył na mnie z góry, a ja udawałam, że wcale nie czuję strachu, że to wszystko tylko gra. Próbowałam zasłonić cipkę kolanami, ale on, zamiast się cofnąć, wyciągnął rękę i jednym ruchem rozsunął moje nogi odrobinę szerzej.

Byłam naga pod tą sukienką i teraz w tym świetle, jejku oni wszystko widzą. Czułam chłód powietrza między udami i gorąco policzków, które paliło mnie jak ogień. O nie, nie zatrzymał się na tym, jego ręka poszła wyżej, bezceremonialnie złapał mnie za pierś, a potem za drugą, ściskając mocno, po czym zaczął rolować moje sutki. Pisk wyrwał mi się z ust, krótki i nerwowy, a twarz wykrzywiła się w bólu i wstydzie. Potem przesunął dłoń niżej, między moje uda. Poczułam jego palce na cipce, mokrej i rozgrzanej, zdradzającej mnie bardziej niż cokolwiek innego. Zamarłam, ale biodra i tak drgnęły, jakby chciały odpowiedzieć.

Śmiej się. Masz się śmiać, tak pisał. Masz podziękować.

I zrobiłam to. Nerwowy, piskliwy śmiech wyrwał się ze mnie, kompletnie niekontrolowany, a zaraz potem wymamrotałam:

— Dziękuję… — głupio, kokieteryjnie, tak jakbym naprawdę się tym bawiła.

Poczułam, jak na twarzy mam wypisane na czerwono: ból, upokorzenie, przerażenie, a obok tego zdradziecką falę podniecenia, które coraz trudniej było ukryć. On widział, oni wszyscy widzieli, a ja wciąż uśmiechałam się, jakbym sama tego chciała.

Strach i wstyd wbijały mnie w ziemię, a ciało pulsowało w rytmie muzyki – wilgotne, rozpalone, zdradziecko poddane. Piekły mnie policzki, piersi obnażone, sterczące sutki szczypane co chwilę przez przechodzące dłonie, a ja miałam wrażenie, że właśnie tracę resztki kontroli nad sobą.

Ktoś chwycił mnie za włosy i szarpnął głowę w bok, śmiejąc się: – Patrzcie, suka się czerwieni jak dziewica. – Kolejny klepnął mnie w odkrytą pierś, aż zachłysnęłam się powietrzem. – Ładny cycek, szkoda, że taki tani – dodał, a jego kolega roześmiał się jak głupi.

Inny nachylił się do mojego ucha, tak blisko, że czułam gorący oddech i zapach alkoholu. – Rozstaw nogi szerzej, maleńka, nie wstydź się – wysyczał, po czym sam rozsunął mi kolana, jakby byłam tylko lalką do ustawiania. Sukienka, która i tak była podciągnięta, zsunęła się całkiem w górę, zatrzymując w pasie. Materiał zebrał się na brzuchu, a ja nagle poczułam chłód na całej dupie i gorąc, palący w środku, gdy dotarło do mnie, że teraz każdy ma pełny widok na moją cipkę.

– Kurwa, patrzcie, jaka mokra! – ktoś wrzasnął. – Wypina się jak rasowa dziwka! – dorzucił inny.

Jeden z nich kopnął mnie lekko w udo czubkiem buta. – No, pokaż, pokaż, rozstaw się ładnie. – Kolejny klepnął mnie w tyłek, mocno, aż echo poszło po sali.

Kucałam z rękami w górze, piersi całkiem odkryte, sutki czerwone od szczypania, policzki płonęły od uderzeń i łez. Nogi miałam rozstawione szeroko, sukienka zrolowana w pasie nie zakrywała już niczego — cała sala widziała, jak jestem wystawiona. Śmiali się, komentowali, macali, a ja z wymuszonym uśmiechem dalej grałam swoją rolę, choć w środku czułam, że rozsypuję się na kawałki. I właśnie wtedy telefon zawibrował. Spojrzałam na ekran, serce podskoczyło mi do gardła.

Miałam ochotę krzyknąć, że to niemożliwe. Uda piekły od obcych dłoni i kopnięć, czułam zimno na nagiej dupie i lepkość spływającą między nogami — a on kazał mi teraz wstać i przejść przez parkiet, jakby to było zupełnie normalne. Jakbym nie świeciła całą sobą przed tłumem.

Komentarze

  1. Bardzo dobre opowiadanie, nie mogę się doczekać kolejnej części.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty