Ups, Wszyscy Patrzą (Part 1)

 


Wysiadłam z taxi i od razu poczułam, że zrobiłam największą głupotę w życiu. Nocne powietrze było zimne, aż za zimne, a ja miałam na sobie tylko tę głupią, cienką mini, która kończyła się tak wysoko, że każdy powiew mógł zdradzić, że pod spodem nie mam nic. I te szpilki, boże, te szpilki, stukające o bruk tak głośno, jakby cały świat miał się obejrzeć tylko po to, żeby zobaczyć, kto tak idzie.

Telefon zawibrował w mojej dłoni. Serce mi podskoczyło.

No świetnie, schody. Idealnie, scena dla idiotki w zbyt krótkiej sukience. Poczułam, jak policzki mi płoną, a nogi jakby straciły pewność, ale… zrobiłam to. Ruszyłam w górę, kręcąc biodram. Słyszałam własne obcasy, stuk, stuk, stuk, jak odliczanie do momentu, aż ktoś mnie zatrzyma i powie: hej, lala, ile za numerek?

Dwóch chłopaków w kolejce rzeczywiście się odwróciło. Oczywiście, że się odwrócili. Ich spojrzenia były jak ręce na moich udach, zupełnie obce, a jednak tak realne. Jeden szturchnął drugiego i coś mu szepnął. Moje policzki jeszcze bardziej zapiekły, a w brzuchu zrobiło się tak gorąco, że mogłam się stopić.

Kolejny sms.


Nie poprawiać? Jasne. Tylko że ta sukienka podjeżdżała z każdym krokiem wyżej, jakby żyła własnym życiem. Czułam, jak materiał ociera się o skórę, jakby celowo testował moją odwagę. A ja udawałam pewną siebie, choć w środku miałam ochotę zakryć się torebką.

I nagle uświadomiłam sobie, że każdy krok to naprawdę jakaś prowokacja. To, jak poruszam biodrami, jak sukienka się podciąga, jak oni patrzą. To już nie ja, to jakaś wersja mnie, której nigdy wcześniej nie pokazałam.

Rumieniec zalał moją twarz tak mocno, że miałam wrażenie, że goście z kolejki to widzą. Dziesięć kroków? Weszłam na szczyt schodów, po czym udałam się w stronę głównej sali, tam mieliśmy się spotkać. Wiedziałam, że zrobię każdy z nich, bo nie mogłam się już zatrzymać. Sukienka podciągała się jak zaczarowana, a ja… ja byłam cała jak zaczarowana.

Zrobiłam te dziesięć kroków, dokładnie tak, jak napisał. Naprawdę było już niebezpiecznie, czułam zimne powietrze na udach tam, gdzie nikt nie powinien go czuć w miejscu publicznym. I w końcu… nie wytrzymałam. Ręką odruchowo ściągnęłam sukienkę w dół. To był gest desperacji, szybki, jakbym się wstydziła samej siebie, ale musiałam. Jeszcze jeden krok i naprawdę odsłoniłabym się całkiem.

Weszłam do środka. Uderzył mnie zapach alkoholu, perfum i dusznego powietrza, a potem muzyka, była głośna, basowa, tak mocna, że czułam ją w żołądku. Ludzie tańczyli, rozmawiali, śmiali się, światła migały i kręciły się jak w kalejdoskopie. A ja stałam jak idiotka, z telefonem w dłoni, z bijącym sercem i rumieńcem na twarzy, rozglądając się jak dziecko, które zgubiło opiekuna w sklepie.

Zrobiło mi się gorąco w sekundę. Ja, tańczyć? Sama, tutaj, wśród obcych, którzy już mierzyli mnie wzrokiem? To był koszmar i spełniona fantazja naraz. Czułam, jak rumieniec pnie się po szyi, jak serce tłucze się jak oszalałe, a nogi… nogi zamiast odmówić, poprowadziły mnie prosto w tłum, gdzie światła migały, a muzyka była tak głośna, że własnych myśli nie słyszałam. Tylko jedno zdanie dudniło w głowie zatańcz dla mnie.


Boże… aż zrobiło mi się gorąco. Naprawdę on mnie widzi? Tu, teraz? W tym tłumie? Ja nawet nie wiem, gdzie on jest, a on opisuje mnie tak, jakbym stała przed nim naga. Czerwone moje usta, od razu czuję się, jakbym naprawdę malowała je po to, żeby zwabić kłopoty. Sukienka… tak, wiem, że jest za krótka, przecież poprawiałam ją przed chwilą, a teraz on mi o tym przypomina, jakby specjalnie chciał, żebym czuła, że każdy tu widzi więcej, niż powinnam pokazać. Naprawdę mam kręcić biodrami mocniej? Boże, przecież ja tańczę jak idiotka, sama, w tłumie obcych facetów, robiąc prawie taniec erotyczny. To jakby każdy mój ruch był nagi, a ja udaję, że to tylko taniec. Moje ciało już wie, że to coś więcej, moje uda są jak z waty, a oddech mam szybki jakbym biegła. Nie wiem, czy chcę, żeby mnie znalazł, czy żeby nigdy się nie pokazał.

O matko, serce mi stanęło na sekundę. Do baru? Mam się tam wypiąć jak… jak jakaś wystawiona zabawka? Czy on naprawdę chce, żebym się spaliła ze wstydu przy wszystkich? Ale przecież właśnie tego chciałam, prawda? Tego dreszczu, kiedy czuję się naga, choć mam na sobie ubranie. Tego momentu, kiedy obcy patrzą na mnie tak, jak nigdy nie powinni.

Ruszyłam powoli, nogi miałam jak z waty, biodra same tańczyły jeszcze od muzyki. Jasne, łatwo mu pisać. Ja tu zaraz umrę ze wstydu. Podeszłam do baru, ręce drżały, gdy opierałam się o blat, czułam, jak materiał sukienki napina się na moim tyłku, jakby chciał się podciągnąć wyżej, i wiedziałam, że stojący za mną mężczyźni dostali właśnie najlepszy widok wieczoru. A barman… spojrzał. Oczywiście, że spojrzał. Wprost w dekolt, tak bezwstydnie, że aż chciałam schować twarz w dłoniach.

A jednak nie uciekłam. Stałam tak, wypięta, z rumieńcem na policzkach i drżącym oddechem, czując, że każdy centymetr mojego ciała krzyczy: patrzcie.


No kurwa zajeniście. Już czuję się, jakbym świeciła gołym tyłkiem na cały klub, a on jeszcze dorzuca do tego klapsy. Moje policzki płonęły tak, że mogłabym nimi zapalić papierosa. Stałam przy tym barze, starając się oddychać normalnie, ale w środku czułam się, jakbym miała zaraz zemdleć z tego napięcia. Barman nadal gapił się na moje cycki. Bezczelnie, otwarcie, zupełnie jakby zamiast sukienki miał przed sobą otwartą witrynę. A za mną czułam wzrok facetów, jakby ustawili się w kolejce do mojego tyłka.

Każde ich spojrzenie wbijało się we mnie jak szpilka, a ja stałam, oparta o bar, wypięta tak, że nie było już żadnych niedomówień. Bałam się, że ktoś naprawdę się odważy, że poczuję dłoń na pośladku… i równocześnie byłam pewna, że jeśli to się stanie, zrobię dokładnie to, co kazał: zaśmieję się, odwrócę i podziękuję, jak kokietka. A to oznaczało, że już przegrałam – bo gra tak bardzo mnie wciągnęła, że nie umiałam się jej wyrwać.



Komentarze

Popularne posty