Ups, Wszyscy Patrzą (Part 3)
Miałam ochotę krzyknąć, że to niemożliwe. Uda piekły od obcych dłoni i
kopnięć, czułam zimno na nagiej dupie i lepkość spływającą między nogami — a on
kazał mi teraz wstać i przejść przez parkiet, jakby to było zupełnie normalne.
Jakbym nie świeciła całą sobą przed tłumem.
Podniosłam się na nogi i od razu poczułam, że to nie jest już sukienka,
tylko jakaś marna opaska na brzuchu, śmieszny kawałek materiału. Piersi całkiem
na wierzchu, sutki sterczące jak małe lampki, dupa i cipa gołe, bez żadnej
osłony, wszystko we mnie krzyczało uciekaj, ale nogi szły same. Idę,
myślę sobie, boże, co ja robię, to przecież nie spacer, to wystawa dziwki w
klubie.
Światła migały, muzyka dudniła, a ja czułam każde spojrzenie jakby wbijało
mi się w skórę. I nagle – bach! ktoś mnie klepnął w dupę tak mocno, że aż
zatoczyłam się do przodu. Usłyszałam rechot, a ja… zamiast się odwrócić,
uśmiechnęłam się głupio, bo przecież tak mi kazał. Potem poczułam czyjąś rękę
na piersi, mocno, jakby sprawdzał, czy mój biust jest naprawdę prawdziwy. Zamarłam,
a w oczach pojawiły się łzy.
Jakby tego było mało, to jakaś
dziewczyna, cała w cekinach i czerwonej szmince, podeszła i splunęła mi prosto
w twarz. To było obrzydliwe, klejące, a ja poczułam, jak łzy zaczynają lecieć
ciurkiem, ale nie ze strachu. To był czysty, palący wstyd, taki co aż dławi w
gardle i zaciska żołądek.
Szłam więc dalej, cała naga, upokorzona, oblepiona spojrzeniami i śliną, a
w głowie miałam tylko jedno: on to widzi. On to wszystko widzi. I zrobił ze
mną dokładnie to, czego chciałam.
Tak, bolało, tak, byłam cała czerwona ze wstydu, ale właśnie o to chodziło,
prawda? Żeby stać się dziwką na środku parkietu. A gdzieś pod tym wszystkim,
pod łzami, pod palącymi policzkami, czułam jeszcze coś — to chore pragnienie,
że brakuje tylko jednego. Dobrego, mocnego wyruchania, takiego, które domknie
to upokorzenie. I wiedziałam, że to dostanę.
Dotarłam w końcu do baru, nogi miałam jak z waty, ale biodra wciąż wypięte,
tak jak kazał. Oparłam się o blat, szeroko rozstawione uda aż piekły od
spojrzeń, które wbijały się między nie jak szpilki. Próbowałam złapać oddech,
uśmiech przyklejony do twarzy, ale czułam, że zaraz się rozkleję.
I wtedy zobaczyłam go. Barman. Patrzył prosto na moje cycki, sutki
sterczące, czerwone od szczypania, wilgotne od czyichś łap. Jego uśmiech był
szeroki, zbyt pewny siebie, taki co mówi „wiem, że i tak zrobisz, co powiem”.
Podszedł bliżej, powoli, jakby się bawił każdą sekundą mojego drżenia.
Oparł się o blat i nachylił tak, że poczułam zapach wódki i mięty.
– Wiesz co, laleczko? – wysyczał, wpatrując się w moje sterczące sutki. –
Dam ci drinka… ale dopiero wtedy, kiedy zobaczę, jak ktoś wbija w te cycuszki
zęby.
Serce mi stanęło. Że co?! Gryźć?! Poczułam, jak policzki znowu
płoną, a łzy cisną się do oczu, i myśl: Boże, oni naprawdę to zrobią,
naprawdę ktoś zaraz się pochyla i…
Za plecami usłyszałam już rechot, gwizdy, głosy podkręcone alkoholem: „ja
mogę!”, „kurwa, ja też mogę!”. I wtedy dopiero dotarło do mnie, że stoję tu
naga, oparta o bar, i nawet nie próbuję się zasłonić. Nie uciekam, bo
właśnie tego chciałam.
Telefon zawibrował, a ja już wiedziałam, co tam będzie. Spojrzałam na ekran
i poczułam, jak serce podchodzi mi do gardła.
Odłożyłam telefon na blat, dłonie aż mi się trzęsły. Boże, co on ze mną robi, przecież ja… Czułam, jak cała twarz mi płonie, jakby ktoś przyłożył żelazko do policzków, a piersi sterczały mi jak dwa czerwone drogowskazy, wbite prosto w środek tego tłumu.
Obróciłam się powoli, plecami do baru, biodra wypięte, nogi szeroko, tak
jak kazał i spojrzałam na twarze dookoła. Dziesiątki oczu, śmiechy, ten lepki
hałas, jakby wszyscy tylko czekali, aż się otworzę.
– K-kto… kto chce… – głos mi się zaciął, więc przełknęłam ślinę i
wyrzuciłam to szybciej, niż zdążyłam pomyśleć. – Kto chce ugryźć… moje sutki? –
Zatrzymałam się na sekundę, a potem, jakby coś we mnie pękło, dodałam jeszcze
głośniej, z tym idiotycznym uśmiechem, który sam przykleił się do ust: – Bo
suka bardzo tego pragnie.
Nie miałam pojęcia, skąd to się we mnie wzięło. Te słowa nie były moje, nie
mogły być, a jednak wyleciały z moich ust jak strzała. Boże, ja naprawdę to
powiedziałam. Ja to powiedziałam na głos, do wszystkich.
Tłum ryknął śmiechem, ktoś zagwizdał, ktoś krzyknął „ja pierwszy!”, a ja
poczułam, jak łzy znów spływają po policzkach, tym razem gorące od wstydu, ale
i od tej dziwnej, chorej ekscytacji, która wewnątrz rozsadzała mnie na kawałki.
Nie musiałam długo czekać, po chwili usłyszałam:
– Ja! – ryknął i zanim zdążyłam się cofnąć, chwycił mnie za pierś całą
dłonią, mocno, tak że aż jęknęłam. Pochylił się i bez ceregieli wbił zęby w mój
sutek. – Aaa! – syknęłam przez zaciśnięte zęby, ciało wygięło się w tył, a łzy
od razu napłynęły mi do oczu. Ból przeszył mnie jak prąd, sutek pulsował,
palący i obolały.
On tylko roześmiał się, a potem przerzucił usta na drugą pierś. Znowu zęby,
jeszcze mocniej, jakby specjalnie chciał zostawić ślad. – Nnnngh! – kolejny syk
wyrwał mi się z gardła, a uśmiech na twarzy rozpadł się na kawałki, zamienił w
grymas.
Tłum gwizdał, klaskał, ktoś krzyczał „mocniej!”, a ja stałam, z piersiami w
jego łapach, sutkami maltretowanymi zębami, syczałam z bólu, a w środku czułam
ten wstyd, który palił bardziej niż jego ugryzienia. Boże, oni wszyscy to
widzą, wszyscy słyszą, jak syczę jak dziwka, a ja… ja naprawdę to wytrzymuję.
I gdzieś pod tym wszystkim, gdzieś w brzuchu, czułam, że robię się jeszcze
bardziej wilgotna. Jakby moje ciało miało gdzieś moje łzy i mój wstyd.
Oszołomiona wróciłam do baru. Barman się nie spieszył, postawił drinka, ale
specjalnie daleko, tak że nie mogłam sięgnąć. Nachyliłam się więc mocniej,
wypinając się jeszcze bardziej, czując na sobie spojrzenia facetów za plecami.
A on wtedy sięgnął do wiaderka z lodem. Zamarłam.
Wyciągnął dwie kostki, przysunął się i przyłożył je do moich sutków. Zimno
wbiło się w skórę jak igły, szok przeszył mnie od razu, aż podskoczyłam i
wciągnęłam gwałtownie powietrze. Sutki stwardniały jeszcze mocniej, sterczące,
wystawione, bezbronne – dokładnie tak, jak wszyscy to widzieli. Z ust wyrwał mi
się cichy, głupi chichot, kokieteryjny, tak jak mi kazał, chociaż w środku
miałam ochotę krzyczeć ze wstydu i rozkoszy naraz.
Stałam z nagimi piersiami na blacie, śmiejąc się jak idiotka, a on patrzył
na mnie z tym uśmiechem zwycięzcy, jakby wiedział, że jeszcze długo nie usiądę
spokojnie. Przytrzymał kostki lodu dłużej, niż powinien, aż całe ciało miałam w
dreszczach, zębami gryzłam dolną wargę, żeby nie jęknąć głośno.
Potem odsunął się, spojrzał na mnie z góry i prychnął śmiechem. – No,
ładnie, dziwko… – powiedział tak głośno, że stojący obok nie mogli tego nie
usłyszeć. – Masz cycki jak marzenie, aż szkoda chować.
Krew napłynęła mi do twarzy. Dziwka. Naprawdę tak powiedział? Na
głos? Sekunda, dwie, i śmiech wybuchł obok: dwóch facetów od razu podchwyciło.
– Patrz, dziwka przyszła bez stanika. – Zobacz, jak się sama wystawia, aż się
prosi, żeby ją brać – ryknęli. Każde słowo było jak cios, każdy śmiech jak
policzek.
A ja stałam, szeroko rozstawiona, z piersiami na widoku i tym głupim
uśmiechem przyklejonym do twarzy, śmiałam się nerwowo, krótko, jakby to
naprawdę mnie bawiło, jakby cała ta scena była żartem, a nie moim upokorzeniem.
W środku paliłam się ze wstydu tak, że miałam ochotę zniknąć. Każde „dziwka”
wbijało się we mnie, rozcinało mnie na pół, a jednocześnie… w kroku miałam tak
wilgotno, że materiał sukienki lepił się do ud.
– A może rozchyl nóżki jeszcze szerzej, żebyśmy mieli pełny widok! – ktoś
ryknął z tłumu.
Chciałam krzyknąć „nie”, chciałam zasłonić piersi, choćby cokolwiek, a
wtedy telefon zawibrował. Już wiedziałam, że to nie będzie nic, co mi ulży.
Spojrzałam na ekran, a serce mi zamarło.
Spojrzałam na ekran i aż mi się oddech urwał. Rozstaw nogi… żeby każdy mógł… dotknąć?! Boże, przecież ja już stoję naga, cała na widoku, a on każe mi jeszcze bardziej się otworzyć?
Łzy napłynęły mi do oczu, dłonie miałam jak z waty, kolana miękkie jak z
galarety. W głowie szalało: nie dam rady, nie mogę, to za dużo, oni już
nazywają mnie dziwką, już się śmieją, już klepią, a teraz mam im dać wszystko?
Serce waliło jak młotem, ręce drżały, usta same otworzyły się w niemym „nie”.
Ale przecież to była gra. Jego gra. A ja od początku wiedziałam, że pójdę za
daleko.
Czułam na sobie ich spojrzenia, oczekiwanie, napięcie, jakby wszyscy
wiedzieli, że zaraz się poddam. Dłonie miałam spocone, brzuch ściśnięty, a mimo
to powoli, prawie mechanicznie, zaczęłam rozstawiać stopy szerzej i szerzej.
Biodra ustawiły się tak, że już nie mogłam tego nazwać przypadkiem.
Na chwilę zrobiło się cicho, jakby muzyka przestała istnieć, a potem
rozległy się gwizdy i śmiechy. Kątem oka widziałam ich twarze, słyszałam syki i
rechot: „no, to jest dziwka”, „patrz, jak sama się rozkłada!”. Każde słowo
wbijało się we mnie jak igła, a równocześnie czułam tę lepkość między nogami,
której nie mogłam powstrzymać – jakby każdy obelżywy komentarz sprawiał, że
jestem jeszcze bardziej mokra.
Stałam przy barze z dupą na wierzchu, udając uśmiech, udając, że to zabawa,
chociaż w środku chciałam zniknąć. Policzki miałam czerwone jak ogień, serce w
gardle, i wiedziałam, że odwrotu już nie ma.
Barman nachylił się bliżej, bezczelnie patrząc prosto na mnie. – No, teraz
to jest widok – mruknął głośno, tak żeby wszyscy obok usłyszeli. – Dziwka z
dupą na barze, czego chcieć więcej?
Myślałam, że już gorzej nie może być… i wtedy barman chwycił coś spod lady.
W dłoni pojawiły się dwie zwykłe metalowe klamry do papieru. Serce mi stanęło.
– N-nie… proszę… – chciałam zaprotestować, ale głos ugrzązł mi w gardle.
Nachylił się nade mną, chwycił moje piersi i poczułam chłód metalu na
sutkach. A potem klik – pierwsza klamra zacisnęła się tak mocno, że aż
wyrwał mi się z gardła krótki, urwany wrzask. – Aaaaah! Boże! – powietrze
wyrwało mi się z płuc, ciało aż szarpnęło w tył.
Zanim zdążyłam się otrząsnąć, druga klamra wgryzła się w drugi sutek. –
Nnnnghhhhh! Aaahhh! – syknęłam przez zaciśnięte zęby, łzy napłynęły mi do oczu,
aż wszystko przed nimi się zamgliło.
Ból był ostry, piekący, jakby ktoś wbijał mi szpilki prosto w ciało. Sutki
pulsowały, drżały, każde uderzenie basu podnosiło to pulsowanie wyżej. Czułam
każdą fale bólu schodzącą niżej, aż do brzucha, aż do mokrej cipki.
– Aaaah… nnghh… proszę… – jęknęłam nieświadomie, ale zamiast krzyku z ust
wyrwał mi się nagle nerwowy, idiotyczny chichot. Śmiałam się, choć w oczach
miałam łzy, śmiałam się, bo wiedziałam, że tak właśnie chcieli mnie widzieć –
uśmiechniętą dziwkę z cyckami w klamrach.
Stałam rozłożona, klamry pulsowały z każdym oddechem, każdy ruch materiału
sprawiał, że ból stawał się jeszcze ostrzejszy. Łzy ściekały mi po policzkach,
a między nogami czułam coraz bardziej lepko i gorąco. Boże… ja naprawdę
jestem na pokaz.
I wtedy poczułam coś jeszcze. Ktoś stanął za mną. Zapach inny niż
wszystkich – czysty alkohol zmieszany z ciężkimi, męskimi perfumami. Był
wyższy, szerszy, czułam jego klatkę piersiową na swoich plecach, twarde ręce
opierające się po bokach, jakby zamykał mnie w klatce. A potem jego dłoń
wsunęła się między moje uda.
Zamarłam. – N-nie… – urwało mi się z gardła, ale nie zdążyłam nawet złożyć
słów.
Palce dotknęły mnie tam, gdzie byłam najbardziej mokra. Ślizgały się po
nagiej cipce, bez żadnej przeszkody, jakby od razu wiedział, że pod tą sukienką
nie ma nic. Wsunął dwa, trzy razy, przeciągnął kciukiem po łechtaczce, jakby
dokładnie wiedział, co robi, a ja aż syknęłam: – Nnghhh… aaah… – powietrze
wyleciało ze mnie jak zepsute.
Pochylił się do mojego ucha, a głos miał taki, że słyszeli wszyscy: – O
kurwa, ona jest cała mokra. Spójrzcie na tę dziwkę, leje się jak szalona.
Tłum eksplodował śmiechem, gwizdami, słowa wgryzały się w moją skórę jak
pazury: „Widzisz? Dziwka uwielbia to!”, „Zobaczcie, jak się wypina!”, „Jeszcze
chwila i będzie miała mokrą plamę na barze!”.
Chciałam się zapaść pod ziemię. Naprawdę. Ale ciało zdradziło mnie
natychmiast – biodra same zaczęły poruszać się w rytm jego dłoni, uda
rozchyliły się szerzej, a mój śmiech, ten głupi, kokieteryjny, znów uciekł ze
mnie, jakby naprawdę mnie to bawiło. – Aaaahh… nnnn… proszę… – jęczałam, choć w
głowie tłukło mi się: Nie mogę… nie powinnam… a Boże, czemu to jest tak
mocne?!
Jego palce nie zatrzymywały się ani na chwilę – mocniejsze, szybsze,
głębiej, aż biodra same zaczęły mi się podnosić, jakbym była marionetką
przytwierdzoną do baru, z klamrami ciągnącymi sutki i obcą dłonią między
nogami, która wiedziała dokładnie, gdzie mnie dotknąć.
„Nie, nie, Boże, nie tutaj…” – trajkotało mi w głowie, a jednocześnie
czułam, jak ciepło rozlewa się po całym ciele, jak napina mi się brzuch. Cała
sala, tylu ludzi, ich śmiechy, ich komentarze: „Patrz, zaraz się spuści!”,
„Dziwka nie wytrzymuje!”, „Ale jęczy!” – a ja naprawdę jęczałam. Na głos. –
Aaaahhh… nnnnghhh… – szło ze mnie jak fala. Bez wstydu, bez żadnej kontroli.
– O kurwa, czujesz to? – ten za mną śmiał się do innych, jego palce we mnie
pracowały jak szalone. – Jest cała mokra, drży mi w ręku.
I wtedy pękłam. Dosłownie pękłam. Krzyk wyrwał mi się z gardła, głośny,
przeciągły, tak nieprzyzwoity, że cała muzyka mogła ucichnąć, a i tak by mnie
wszyscy słyszeli. Biodra zaczęły mi się szarpać, uda rozchyliły szerzej, ciało
drżało jak w gorączce. Orgazm eksplodował, falami, każda mocniejsza od
poprzedniej, a ja jęczałam, piszczałam, śmiałam się i płakałam naraz, jakby
moje ciało nie wiedziało, co z tym zrobić.
„Boże, wszyscy patrzą, oni to widzą, wiedzą, że jestem dziwką, że to lubię,
że tego pragnęłam…” – myśli odbijały się we mnie jak echo. Wstyd był tak
potężny, że chciałam zniknąć, a jednocześnie to było spełnienie. Właśnie tego
potrzebowałam: upokorzenia, wystawienia na pokaz, rozkoszy w tłumie, która mnie
zniszczy i odbuduje na nowo.
Byłam naga, głośna, mokra, roztrzęsiona, wystawiona na ich komentarze, a
jednak w środku wiedziałam jedno – to było to. Dokładnie to, o czym
fantazjowałam całe życie.
Jak zwykle czekam na więcej <3
OdpowiedzUsuńcudownie się czyta, jakbym tam był
OdpowiedzUsuńcudowne, czekam na kolejną część
OdpowiedzUsuń