Spowiedź Uległej - Epilog
Panie,
Piszę ten list, bo muszę. Muszę Ci powiedzieć to, co
czuję, co siedzi we mnie, co wypełnia każdy zakamarek mojego umysłu, każdego
dnia, od kiedy jestem Twoja. Nie oczekuję, że zrozumiesz wszystko, co chcę
przekazać – bo nawet ja czasem nie do końca rozumiem, jak bardzo mnie
zmieniłeś. Ale wiem, że chcę, żebyś o tym wiedział.
Kiedy zaczęłam tę drogę, byłam kimś zupełnie innym.
Niepewna siebie, zagubiona, przestraszona. Wtedy nawet nie wiedziałam, czego
szukam. Nie wiedziałam, kim jestem, co mogę, na co mnie stać. Miałam tyle
barier, tyle lęków, tyle murów, które budowałam przez lata. A Ty – z jakąś
nieopisaną pewnością – spojrzałeś na mnie i zobaczyłeś coś więcej.
Pierwsze chwile z Tobą to były momenty przełomowe. Każde
Twoje słowo, każdy gest były jak wyzwanie, którego bałam się podjąć, ale z
jakiegoś powodu wiedziałam, że muszę. Pamiętam pierwszy knebel, pierwsze
gumowanie, pierwszy trening głębokiego gardła. Każda z tych chwil była dla mnie
jak walka – nie tylko z bólem, ale z samą sobą. Było we mnie tyle strachu i
wątpliwości, a jednak... zawsze kończyłam z myślą, że zrobiłabym to wszystko
jeszcze raz. Dla Ciebie.
Nie wiem, jak to robisz. Jak sprawiasz, że ból staje się
czymś więcej niż bólem. Jak sprawiasz, że każda łza, każda chwila zawahania
przekształca się we mnie w siłę, w dumę, w coś, co wypełnia mnie po brzegi.
Jesteś moim lustrem. Czasem brutalnym, czasem bezlitosnym, ale zawsze
prawdziwym. Pokazujesz mi rzeczy, których sama bym w sobie nie zauważyła.
Dzięki Tobie wiem, że mogę więcej, niż kiedykolwiek myślałam.
Wiesz, co zmieniło się we mnie najbardziej? Moje
spojrzenie na samą siebie. Zawsze byłam wobec siebie surowa. Zawsze widziałam
swoje wady, swoje ograniczenia. Nigdy nie czułam się wystarczająco dobra,
wystarczająco piękna, wystarczająco... czegokolwiek. A Ty pokazałeś mi, że to,
jaka jestem, jest wystarczające. Że nie muszę być idealna, żeby być
wartościowa.
Dzięki Tobie nauczyłam się akceptacji – akceptacji
swojego ciała, swoich emocji, swoich pragnień. Nauczyłam się patrzeć na siebie
z dumą, zamiast z wstydem. Moje ciało, które kiedyś uważałam za zbyt kruche, za
zbyt niedoskonałe, teraz widzę jako piękne – bo jest Twoje. Bo każde jego
drżenie, każda łza, każdy ślad bólu to dowód na to, że jestem Twoja, całą sobą.
Czasem zastanawiam się, co przyniesie przyszłość. Czy
zawsze będę uległą? Czy zawsze będę Twoja? Myślę, że tak. Bo to nie jest rola,
którą gram. To nie jest coś, co mogę zdjąć, jak maskę, kiedy wychodzę od
Ciebie. To jest część mnie. To jest moja natura.
Nie wiem, czy kiedykolwiek Ci o tym mówiłam, ale bycie
Twoją daje mi wolność, jakiej nigdy wcześniej nie czułam. W Twojej kontroli, w
Twojej władzy znalazłam coś, czego szukałam przez całe życie – spokój. Nie
muszę nic udowadniać. Nie muszę walczyć. Mogę po prostu być. Mogę po prostu
ufać, że poprowadzisz mnie tam, gdzie powinnam być.
Dziękuję Ci, Panie. Za wszystko. Za każdą lekcję, za
każdą chwilę, w której czułam, że nie dam rady, a Ty pomagałeś mi zobaczyć, że
mogę więcej. Dziękuję za to, że nigdy nie pozwoliłeś mi się poddać. Za to, że
wierzyłeś we mnie, nawet kiedy ja sama w siebie nie wierzyłam.
Najbardziej dziękuję Ci za to, że pozwoliłeś mi być sobą.
Że nie oceniasz mnie za moje słabości, ale pokazujesz mi, jak mogę je
przekroczyć. Że akceptujesz mnie całą – z każdym drżeniem, każdą łzą, każdym
lękiem.
Piszę ten list, a moje serce jest pełne wdzięczności.
Pełne miłości, podziwu i pokory. Bo wiem, że bycie Twoją jest największym
darem, jaki mogłam dostać. I zrobiłabym to wszystko jeszcze raz. I jeszcze raz.
Dla Ciebie.
Twoja dziewczynka.
Komentarze
Prześlij komentarz